Zjechał z trasy, wpadł w przepaść i zniknął w głębokim śniegu - takie zgłoszenie dostali policjanci w Szczyrku. Wraz z ratownikami górskimi ruszyli snowboardziście na pomoc. Po pół godzinie znaleźli go w lesie, sto metrów od trasy, w zaspie. Nie miał żadnych obrażeń, nie potrafił ustać na nogach i uderzył policjanta.
Policjanci pełniący służbę na stoku w Szczyrku około godz. 15 w niedzielę zostali wezwani do snowboardzisty. Jak twierdzili inni użytkownicy stoku, 32-latek miał zjechać z trasy, wpaść w przepaść i zniknąć w głębokim śniegu.
Funkcjonariusze i ratownicy GOPR ruszyli na pomoc. Po pół godzinie znaleźli go w lesie w rejonie Jaworzyny, 100 m od trasy, w głębokiej zaspie.
- Ugrzązł. Nie byłby w stanie sam się wydostać. Policjanci udzielili mu pierwszej pomocy, ogrzali, pomogli zdjąć deskę, wrócić na trasę - opowiada Elwira Jurasz, rzeczniczka policji w Bielsku-Białej.
Z zaspy w kajdanki
Uratowany, jak relacjonują policjanci, nie miał żadnych obrażeń. Ale nie potrafił poruszać się o własnych silach i robił się coraz bardziej agresywny. Funkcjonariusze próbowali nakłonić go do badania alkomatem, co miało jeszcze bardziej rozeźlić snowboardzistę.
- Próbował uderzyć policjanta w twarz, trafił w ramię - mówi Jurasz.
Badanie wykazało w organizmie 32-latka ponad dwa promile alkoholu.
Snowboardzista został obezwładniony i skuty kajdankami. Usłyszał już zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Teraz zajmie się nim sąd.
Pijesz na nartach? Leczysz się sam
- To na szczęście rzadkość na stoku, żeby ktoś pijany miał wypadek. Skrajny przypadek - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik grupy beskidzkiej GOPR. - Ale tak naprawdę nie wiemy, ilu ludzi jeździ na nartach czy deskach po alkoholu. My nie mierzymy - dodaje.
Ale stoki od 14 lat patrolują policjanci na nartach, którzy mają alkomaty.
Jurasz: - Pijani narciarze są traktowani jak pijani kierowcy. Mogą zostać ukarani mandatem, stanąć przed sądem.
Siodłak: - A w razie wypadku i obrażeń pijany poszkodowany traci wszelkie prawa do ubezpieczenia, jeśli takowe miał.
Czyli leczy się, rehabilituje i naprawia sprzęt na własny koszt, także z własnej kieszeni płaci zadośćuczynienie ewentualnym poszkodowanym.
Policjanci na stoku to sprawni narciarze i ratownicy:
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja