Wystarczyła publikacja zdjęć w mediach społecznościowych i z dzielnicy zniknęły absurdy. Ale nie wszystkie. I pojawiły się nowe.
Radny Wodzisławia Śląskiego Mariusz Blazy przespacerował się po swojej dzielnicy Wilchwy w poszukiwaniu absurdów, o których mówili mu mieszkańcy.
Nie było trudno. Wszystkie znalazł na jednym osiedlu, a dwa na jednej ulicy.
Blazy sfotografował sytuacje i opublikował zdjęcia na Facebooku.
Drogowcy przesunęli przejście dla pieszych na ulicy św. Wawrzyńca kilka metrów dalej, przestawili znak drogowy, dostosowali chodnik do wejścia na drogę w nowym miejscu, ale starą zebrę zostawili.
- Podwójne pasy na ulicy. Śmieszne? - pytam radnego.
- Bardziej niebezpieczne, niż śmieszne. Ludzie odruchowo, na pamięć wchodzą na stare pasy i kierowcy są zdezorientowani. Ich obowiązuje do zatrzymywania się znak drogowy, który stoi przed nowymi pasami, za starymi - mówi Blazy.
Ponieważ droga jest powiatowa, radny pytał w Powiatowym Zarządzie Dróg, dlaczego nie zlikwidowali starych pasów. - Powiedzieli, że trzeba czekać do wiosny, aż nawierzchnia wyschnie - mówi radny.
Było to o tyle dziwne, że nowe pasy malowano w grudniu i wtedy wilgoć nie przeszkadzała.
Wreszcie pomogła publikacja zdjęcia absurdu. Natychmiast znalazł się sposób na przejście. Drogowcy przyjechali z palnikami, osuszyli nawierzchnię i zamalowali nieaktualne białe pasy na kolor podobny do asfaltu. Jak powiedzieli radnemu, doraźnie. Na wiosnę sfrezują ten podwójnie zafarbowany asfalt.
Gdyby się dało, można by przenieść te pasy w inne miejsce na św. Wawrzyńca, na przykład tutaj:
Jak mówi Blazy, miasto zrobiło dla pieszych ścieżkę na swoim terenie bez uzgodnienia z powiatem, właścicielem drogi. Tymczasem powiat przejścia dla pieszych nie zrobi. - Pytałem i nie można, bo na drodze zaraz jest zakręt - mówi radny.
Trzeba będzie odejść kilka metrów od tego zakrętu chodnikiem wzdłuż ulicy i dopiero zrobić pasy. Ale wtedy nie trafią tam gdzie docelowo miały trafić prosto ze ścieżki - do schodów pod drugiej stronie drogi.
- A one dokądś prowadzą? - pytam Blazego, bo na opublikowanym przez niego zdjęciu wyglądają jak schody do nieba.
- Prowadzą dalej do takiej samej ścieżki i terenów zielonych i problem jest taki, że są bardzo strome, mają cztery, pięć metrów przewyższenia. Projekt został sfinansowany ze środków unijnych i nie wykonano barierki. A starsi ludzie potrzebują czasem przystanąć i czegoś się złapać, a zimą, jak jest ślisko, robi się niebezpiecznie - wyjaśnia radny.
Miasto obiecało dobudować barierki w czerwcu.
Publikacja zdjęcia nisko zawieszonych tabliczek z rozkładem jazdy na przystanku, podobnie jak w przypadku pasów, odniosła błyskawiczny skutek.
Było tak:
Jest:
Ale gdy radny pochwalił się skutecznością na Facebooku, wyszedł kolejny absurd związany z przystankiem.
- Mariusz, tabliczkę mamy na odpowiedniej wysokości, dziękujemy, niestety nie mamy autobusów. Czekamy na kolejne, konkretne działania - napisała w komentarzu pod postem Jolanta, publikując zdjęcie z przystanku, jak w nocy czeka z koleżankami na autobus.
Mieszkańcom dzielnicy zlikwidowano jedną z dwóch linii. Odtąd nie dostaną się autobusem do wielu części miasta, a między kursami są dwugodzinne przerwy.
O przywrócenie linii trwa tradycyjna batalia - na sesjach rady. Blazy zachęca mieszkańców do zasypywania urzędu wnioskami.
Autor: mag/pm / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Mariusz Blazy