Prokuratura w Gliwicach umorzyła śledztwo w sprawie Aleksandra Cz. zatrzymanego tuż przed wizytą prezydenta Andrzej Dudy w Piekarach Śląskich. Przy mężczyźnie znaleziono wówczas nóż i strzykawkę. Nie przedstawiono mu zarzutów, w trakcie postępowania był przesłuchiwany tylko w charakterze świadka. Jak sam zeznał, jest sympatykiem prezydenta i chciał mu zadać kilka pytań.
Śledczy badali, czy mężczyzna nie naraził innych osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania uszczerbku na ich zdrowiu. Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Po zbadaniu sprawy śledczy uznali, że 40-latek z Bytomia jest sympatykiem prezydenta, któremu chciał jedynie zadać kilka pytań. W strzykawce mężczyzna miał wodę święconą.
Zatrzymany przed przyjazdem prezydenta
Do zatrzymania mężczyzny doszło w listopadzie przed wizytą prezydenta Andrzeja Dudy w Bazylice NPM w Piekarach Śląskich. Aleksander C., 40-latek z Bytomia, miał zachowywać się nietypowo. Rozglądał się, wracał w to samo miejsce, obserwował wszystkie wejścia i wyjścia ze świątyni. Czytaj więcej na ten temat
- Został zatrzymany, zanim prezydent przyjechał na miejsce. Policyjni wywiadowcy zauważyli człowieka, który dość dziwnie się zachowywał. Zauważyli go na koronie przed bazyliką, nie odstępowali go na krok. W pewnym momencie mężczyzna wyciągnął strzykawkę. To wtedy doszło do zatrzymania - informowała wtedy podinsp. Aleksandra Nowara, rzecznik śląskiej policji.
Mężczyzna został przesłuchany w charakterze świadka i zwolniony do domu bez zarzutów.
- Wszystko wskazuje na to, że nie miał zamiaru wyrządzić krzywdy prezydentowi ani nikomu innemu. Nie mógłby, bo, jak mówił, szanuje i lubi pana prezydenta - wyjaśniała Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Zeznania mężczyzny były weryfikowane, prokuratura uznała je ostatecznie za wiarygodne.
Woda święcona w strzykawce
Badania biologiczno-chemiczne dowiodły, że w strzykawce znajdowała się woda. Potwierdziły się więc słowa Aleksandra C., który mówił śledczym, że to woda święcona. - Jak mówił, często nosi przy sobie strzykawkę z wodą, wynika to z jego poglądów religijnych - powiedziała Smorczewska.
Mężczyzna powoływał się w prokuratorze na to, że jest głęboko religijny. Dlatego przyszedł do bazyliki. Wiedział, że będzie tam prezydent, chciał mu zadać pytania, które miał przygotowane na kartce. - Emocjonalne, mocno chaotyczne, dotyczące prac rządu dotyczących kwestii związanych z aborcją - dodawała prokurator.
Po co Aleksander C. miał nóż? - To nóż myśliwski. Mężczyzna nosi go przy sobie, bo dużo czasu w ciągu dnia przebywa w lesie i nóż służy mu do zbierania - przekazywała Smorczewska.
W komputerze i komórce też nic niepokojącego
- Nie było żadnego kontaktu z panem prezydentem. Była różnica czasowa dość znaczna. O żadnym zagrożeniu nie sposób mówić w tym przypadku - mówił w rozmowie z TVN24 Marek Magierowski, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta. I dodawał, że podróż jest kontynuowana bez zmiany planów.
A rzeczniczka BOR informowała, że bezpośredniego zagrożenia dla prezydenta Andrzeja Dudy nie było, bo podejrzewana osoba została "zneutralizowana" przed przybyciem głowy państwa na miejsce.
Autor: mag/gp