Mieszkały w plastikowych pudełkach o wymiarach 60x40 cm. Po dwa, trzy w jednym. Zawsze brane za ogon, nie do ręki. Po roku "pracy" miały zostać uśpione. Są otyłe, chore na świerzb, mają pasożyty, jeden cierpi na zapalenie płuc. - Podobno były grupą zerową, nie przyjmowały żadnych preparatów. Mają dopiero rok życia. Służyły człowiekowi w laboratorium, teraz potrzebują nowego domu - mówi obrończyni zwierząt.
Laboratorium przekazało stowarzyszeniu OTOZ Animals w Gliwicach 12 białych szczurów. Obrońcy zwierząt nie ujawniają skąd dokładnie pochodzą. - Koleżanka zna pracownika tego laboratorium. Dowiedziała się, że planują tam uśpić szczury. Zapytała, czy możemy je wziąć - opowiada Bożena Leszczyńska, inspektor ds. ochrony zwierząt sekcji gryzoniowej OTOZ Animals.
Szczury mają około roku, czyli to połowa ich życia. Jeśli nie nabawią się nowotworu, co częste u szczurów hodowlanych, mogą dożyć nawet 3 lat. Pracownik nie wiedział, dlaczego zwierzęta miały zakończyć żywot, on się tylko nimi opiekował. Może dlatego, że były chore?
Po przebadaniu szczurów OTOZ Animals stwierdziło, że mają świerzb, pasożyty, jeden ropniaka, inny zapalenie płuc. I wszystkie są otyłe, ważą 600 - 700 gramów, rekordzista nawet 790. Czyli trzy razy więcej, niż powinien ważyć przedstawiciel tego gatunku.
Być może wynikało to z braku ruchu. - Mieszkały w plastikowych pudełkach o wielkości 60x40 cm. Czasem po dwa, trzy w jednym. Podczas gdy jeden szczur ma długość ok. 20 cm - mówi B. Leszczyńska.
Opiekun z laboratorium zapewniał miłośników zwierząt, że szczury nie przyjmowały żadnych preparatów. - Miały być grupą zerową. To znaczy prawdopodobnie innym szczurom podawano np. leki albo kosmetyki i porównywano je z naszymi, jak działają preparaty - wyjaśnia B. Leszczyńska.
Szczury czekają teraz na adopcję. Wystarczy zadzwonić pod 512 501 980, by stać się ich nowym opiekunem. Jeśli ktoś ma już takiego zwierzaka w domu, może wziąć jednego. Jeśli nie - co najmniej dwa, bo to zwierzęta stadne i cierpią w samotności. Chociaż, jak zaznacza inspektorka, szybko przyzwyczajają się do człowieka. - Są jak małe pieski. Kładą się na ramieniu właściciela, podskubują - mówi.
Tym szczurom, jak twierdzi, człowiek szczególnie powinien okazać wdzięczność. Leszczyńska: - Testowały chemię, żeby ludziom nie szkodziła. Pracowały na rzecz człowieka. Zasłużyły na godną emeryturę. Nawet prawo chroni te zwierzęta.
Miłośnicy nazwali je bałwankami. Oswajają je. - W laboratorium nie były brane do ręki, tylko za ogon - mówią.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals Gliwice