Studenci Uniwersytetu Śląskiego poskarżyli się władzom uczelni, że wykładowczyni socjologii, zamiast wiedzy naukowej, prezentuje im swoje skrajne poglądy. Postępowanie uczelniane trwa do dziś. Do akcji, po doniesieniu anonimowej osoby, wkroczyła także prokuratura, co budziło zastrzeżenia studentów i wykładowców. W środę postępowanie prokuratorskie zostało umorzone.
Uniwersytet Śląski prowadzi postępowanie w sprawie swojej byłej nauczycielki Ewy Budzyńskiej. Gdy Budzyńska była profesorem tej uczelni i wykładała socjologię, studenci poskarżyli się na nią rektorowi. Twierdzili, że zamiast wiedzy naukowej, prezentuje im swoje skrajne poglądy, które dyskryminują ludzi ze względu na płeć i orientację seksualną.
Rektor przekazał sprawę rzecznikowi dyscyplinarnemu, który zawnioskował do komisji dyscyplinarnej o ukaranie Budzyńskiej naganą. W styczniu socjolożka sama zwolniła się z uczelni.
Jednocześnie sprawa trafiła do prokuratury. W postępowaniu prokuratorskim Budzyńska miała status pokrzywdzonej, a studenci byli wzywani na podstawie paragrafu, który mówi o fałszowaniu dokumentów. Prokuratura wszczęła śledztwo po doniesieniu anonimowej osoby.
Jedna ze studentek mówiła, że pełnomocnik pani profesor podczas przesłuchania zachowywała się w sposób agresywny. - Zadano mi ponad 70 pytań. To typowa próba zmęczenia i zastraszenia – oceniała studentka Sylwia Kwaśniewska.
Sama profesor wydała oświadczenie, w którym oskarżała władze uczelni o nieumiejętne prowadzenie wewnętrznego śledztwa.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Profesor Budzyńska i 12 gniewnych studentów >>>
Postępowanie zostało umorzone
Teraz postępowanie prokuratury zostało umorzone. "Prowadzący je prokurator nie dopatrzył się znamion przestępstwa" - poinformowała Bogusława Szczepanek-Siejka, szefowa prokuratury rejonowej Katowice-Południe, cytowana przez "Gazetę Wyborczą".
Decyzja śledczych nie jest prawomocna. Nie wiadomo, czy prof. Budzyńska, jako pokrzywdzona, nie złoży na nią do sądu zażalenia.
Rzecznik UŚ: z satysfakcją przyjęliśmy decyzję prokuratury o umorzeniu tego postępowania
Do orzeczenia prokuratury odniósł się rzecznik prasowy Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Jacek Szymik-Kozaczko. - Z satysfakcją przyjęliśmy decyzję prokuratury o umorzeniu tego postępowania. Od początku odbieraliśmy to postępowanie jako zagrożenie dla autonomii uczelni. Sprawą zajmują się niezależne organy Uniwersytetu Śląskiego, obecnie komisja dyscyplinarna. Są to organy niezależne od władz rektorskich - mówił.
Jak dodał, "obecnie sprawa jest w toku". - Komisja dyscyplinarna w okresie powakacyjnym wróci do tej sprawy. Tutaj przewodnicząca składu orzekającego decyduje o tym, kiedy kolejne terminy miałyby się odbywać. Wydała oświadczenie, w którym informuje, że komisja zajmie się sprawą po okresie wakacyjnym ze względu na wciąż istniejące zagrożenie epidemiczne oraz duże nasilenie prac dydaktycznych - tłumaczył Szymik-Kozaczko. - Pamiętajmy, że mamy okres sesji egzaminacyjnej - dodał.
Rzecznik Uniwersytetu Śląskiego przekazał, że "obecnie władze Uniwersytetu nie mają wglądu w całą dokumentację postępowania". - Sprawę badał rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Śląskiego, który po zakończeniu swojego postępowania zawnioskował o ukaranie pani profesor naganą i skierował sprawę do komisji dyscyplinarnej. Komisja odbyła jedno posiedzenie. Kolejne miało odbyć się w marcu. Ze względu na pandemię te prace zostały zawieszone - wyjaśniał.
Źródło: TVN24, "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24