Robert Sz., dyrektor sportowy Nadwiślana Góra, a zarazem syn wiceministra sportu w rządzie Beaty Szydło, został aresztowany. Jest podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej wyłudzającej prowizje z towarzystw ubezpieczeniowych. Nie przyznaje się do winy.
Jak podała w środę "Gazeta Wyborcza", nazwisko Roberta Sz. pojawiło się w prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach śledztwie dotyczącym oszustw na szkodę kilku największych działających na polskim rynku firm ubezpieczeniowych. Brokerzy i agenci, pośredniczący w zawieraniu długoterminowych polis i oferujący programy oszczędnościowe, według ustaleń śledczych wyłudzali pieniądze ubezpieczycieli.
36-letni Robert Sz. został zatrzymany pod koniec kwietnia. Jest dyrektorem sportowym II-ligowego klubu piłkarskiego Nadwiślana Góra. A prywatnie - synem znanego kiedyś na Śląsku menedżera piłkarskiego. Obecnie ojciec aresztowanego jest wiceministrem sportu w rządzie Beaty Szydło.
- Aresztowani w tej sprawie zostali Robert Sz. i Wojciech Cz. Dla pozostałych zastosowano poręczenie majątkowe i dozór policyjny. Wszystkim grozi do 10 lat pozbawienia wolności - powiedziała TVN 24 Joanna Smorczewska z prokuratury okręgowej w Gliwicach.
Nie przyznaje się do winy
W sprawie podejrzanych jest 19 osób. Z informacji Wyborczej wynika, że są wśród nich Sławomir Sz. i Artur M., biznesmeni z Blue Ocean Finance. To katowicka firma z branży ubezpieczeniowej, strategiczny sponsor Nadwiślana Góra. Robertowi Sz. przedstawiono zarzuty wyłudzenia - wspólnie z kilkoma innymi osobami - prawie 11 mln zł z dwóch towarzystw ubezpieczeniowych. Sprawa dotyczy prowizji za co najmniej 1099 polis.
Robert Sz. prawdopodobnie będzie przebywał w areszcie do 27 maja i jest już wniosek prokuratury o przedłużenie tego terminu. Podejrzany nie przyznał się do winy i prokuratura obawia się matactwa. Decyzja zapadnie we wtorek.
Promocja za klienta, której nie było
Co ustaliła prokuratura? Jak podaje "Wyborcza", podejrzani oferowali atrakcyjne, wieloletnie polisy na życie powiązane z programem oszczędnościowym. Miesięczne składki wynosiły od 1 do 1,5 tys. zł. Po zawarciu umowy firmy ubezpieczeniowe wypłacały agentom prowizję. Jej wysokość była równa sumie rocznych składek. W tym wypadku nawet 18 tys. zł za każdą polisę.
Zatrzymani przez policję mężczyźni mieli wmawiać klientom, że w ramach promocji przez pierwszy rok obowiązywania polisy nie będą musieli płacić składek. Warunek był jeden: muszą przyprowadzić kolejnego klienta. Przyprowadzali, ale promocji nie było.
Dla otrzymania wysokiej prowizji podejrzani sami wpłacali za klientów pierwszą, czasami nawet drugą składkę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: Gazeta Wyborcza/ TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock