Katowicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw największej grupie fałszerzy dokumentów, rozbitej na Śląsku. Przygotowali 42 tys. paszportów, dowodów, praw jazdy i świadectw szkolnych. 2,3 tys. z nich wydrukowano.
- Opisujący 24 przestępstwa akt oskarżenia objął osiem osób, z których trzy przyznały się do winy i złożyły wnioski o wymierzenie im kary bez procesu - mówi Tomasz Tadla z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. To kolejny akt oskarżenia w tym postępowaniu. 35 osób zostało już prawomocnie skazanych, w tym kilkunastu członków grupy.
Sprawa dotyczy grupy przestępczej, która w latach 2009-11 działała na Śląsku i Małopolsce. Gang składał się z producentów i pośredników, którzy kontaktowali tych pierwszych z odbiorcami. - Skierowany ostatnio do sądu akt oskarżenia obejmuje tę część grupy, która zajmowała się bezpośrednim produkowaniem dokumentów. Sprawcy robili to w swoich mieszkaniach lub zakładach pracy - mówi Tadla.
Członkowie grupy fałszowali wszelkiego rodzaju dokumenty, najczęściej dowody osobiste, paszporty, prawa jazdy, a także świadectwa ukończenia szkół i uprawnienia do wykonywania zawodów. - Były też dokumenty związane ze składaniem zeznań podatkowych, a także dokumentacja związana z prowadzoną działalnością gospodarczą - dodaje prokurator.
Najdroższe było "białko"
Gang rozbiła Straż Graniczna. Wątpliwości funkcjonariuszy wzbudziły niektóre sprawdzane przez nich paszporty. Podejrzewanym o fałszerstwa założono podsłuchy. Dzięki temu wytypowano najważniejszych członków grupy i zatrzymano kilkanaście pierwszych osób.
Sprawcy kontaktowali się używając slangu. „Calak” oznaczał sfałszowany dowód osobisty, „białko” - paszport, a „komplet” - prawo jazdy i dowód osobisty.
Podczas kilkudziesięciu przeszukań funkcjonariusze zabezpieczyli ponad 2,3 tys. gotowych dokumentów, zaś w komputerach i na różnych nośnikach znaleźli 3,4 tys. plików, w których było 42 tys. dokumentów.
- Część z nich była już sfałszowana, a część – jako prawdziwa, zeskanowana – służyła temu, żeby w razie otrzymania konkretnego zlecenia dokonać podrobienia - wyjaśnia Tadla.
Sprawcy wykorzystywali zaawansowany sprzęt, m.in. jednego z zakładów poligraficznych w Katowicach. Jeden z fałszerzy, Rafał W., korzystał też ze specjalnie skonstruowanego stolika z podświetleniem, który umożliwiał nanoszenie danych na dowody osobiste i prawa jazdy. Inny członek grupy, który skonstruował stolik, został już prawomocnie skazany.
Jak mówią prokuratorzy, sfałszowane prawo jazdy kosztowało 1 tys.-1,2 tys. zł, najdroższy był paszport, za który fałszerze inkasowali nawet 1,5 tys. zł. Za zaświadczenia i pieczątki (tych ostatnich znaleziono ponad 3 tys.) odbiorcy płacili 50-100 zł.
Fałszywki "poprawiały" CV
Podrobione dokumenty były przedstawianie w zakładach pracy - gdy ktoś chciał np. wykazać, że ma stosowne uprawnienia lub nie był karany – do „poprawienia” CV lub w przypadku rejestracji pojazdów, ale też posłużyły do wyłudzania mienia. W taki sposób - na podstawie dokumentów z pieczątkami prokuratury i służb celnych - sprawcy wywieźli cysternę z paliwem z parkingu w Rudzie Śląskiej, zajętą wcześniej na mocy decyzji Urzędu Celnego w Częstochowie. Ten wątek zakończył się już prawomocnym wyrokiem.
Jak podała Straż Graniczna, produkcja fałszywych dokumentów trwała kilka lat. Początkowo prowadzona była na mniejszą skalę, stopniowo nabrała rozmachu. Odbiorcami dokumentów, a zarazem zleceniodawcami, byli cudzoziemcy i obywatele Polski. Ci pierwsi nabywali fałszywe dokumenty, by móc przebywać na terenie UE.
- O skali działalności śląskich fałszerzy świadczył fakt, że podrobione przez nich dokumenty zamawiane były przez mieszkańców nie tylko Śląska, ale niemal całej Polski, od Pomorza po Małopolskę - podkreśla rzeczniczka Śląsko-Małopolskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Walczak.
Monitoring i specjalizacje
Według SG grupa cechowała się dobrą organizacją i wyjątkową ostrożnością - stosując m.in. monitoring w miejscach, gdzie fałszowano dokumenty i prowadząc nasłuch policyjnych częstotliwości. Bezpośredni kontakt z fałszerzami miało tylko kilka osób z grona pośredników. Sama produkcja była podzielona i wyspecjalizowana. Fałszywe dokumenty produkowane były zarówno w oparciu o oryginały - poprzez zmianę zawartych w nich danych lub wizerunku osoby, jak i od podstaw - na wzór oryginalnych dokumentów.
Jak wyjaśnia Tadla, grupa nie miała jednego szefa - w rozumieniu zapisów Kodeksu karnego. Gang był podzielony na trzy podgrupy. Rafał W. zajmował się głównie prawami jazdy i dowodami osobistymi, Radosław M. - świadectwami i zaświadczeniami, a Michał K. i jego żona – pozostałymi dokumentami.
Jeden z oskarżonych, poza fałszowaniem dokumentów, odpowie ponadto za przestępstwa narkotykowe.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach. Oskarżonym grozi kara do pięciu lat więzienia.
Choć zasadnicza część śledztwa dot. działalności grupy jest zakończona, to jednak w dalszym ciągu prokuratorzy prowadzą postępowanie wobec odbiorców dokumentów. Na razie wiadomo o 50-60 takich osobach. - Wiemy, że korzystały z takich dokumentów bądź też zleciły ich wykonanie. Jest to wstępna, szacunkowa liczba - zaznacza Tadla.
Prokuratura o pierwszym akcie oskarżenia dla gangu fałszerzy:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: MOSG