Pasażerka tramwaju linii 17 może spać spokojniej. Długo jeszcze poczeka na ostateczne wyniki badań krwi, ale wiadomo już, czy chory jest mężczyzna, który dźgnął ją igłą ze strzykawką. - Nie ma chorób zakaźnych, czyli HIV i żółtaczki - powiedział nam prokurator. Oznacza to również, że nie kłamał w zeznaniach.
Są wyniki badań krwi 29-letniego Kamila M. z Zabrza, który 20 września w Świętochłowicach zaatakował strzykawką 25-latkę, przypadkową pasażerkę tramwaju linii 17.
- Nie stwierdzono chorób zakaźnych, czyli antyciał, w szczególności HIV i żółtaczki - mówi Cezary Golik, prokurator rejonowy w Chorzowie.
To przełomowa informacja w toczącym się półtora miesiąca śledztwie. Ważna i pozytywna dla 25-latki, chociaż, jak przyznaje Golik, jej stan nerwowy jeszcze długo może nie wrócić do normy.
- Od razu założyłem, że jeśli coś wstrzyknął tej kobiecie, to najprawdopodobniej od siebie - mówi prokurator.
A to było najprostsze do zweryfikowania. Ale stuprocentową pewność o zdrowiu kobieta będzie miała dopiero, gdy pozna wyniki badań własnej krwi albo zawartości strzykawki. Badania trwają. Dopiero one mogą wykluczyć ewentualne zakażenie wirusami, nie pochodzącymi od Kamila M.
Klatki wideo z wbiciem strzykawki
Kamila M. poznaliśmy na początku października. Policja opublikowała nagranie z monitoringu z jego udziałem. Młody mężczyzna w skórze jedzie tramwajem, siedząc, z przewieszoną przez kolano torbą i uśmiechem na twarzy. Nic więcej na filmie się nie dzieje.
Niewiele wtedy wiedzieliśmy o mężczyźnie z tramwaju. Tylko, że za chwilę popełni przestępstwo przeciwko życiu lub zdrowiu.
Na kolejnych klatkach wideo policja zobaczyła, jak mężczyzna wstaje, wbija kobiecie igłę ze strzykawką, wychodzi z tramwaju i oddala się.
Strzał amora i bomba z puszek po piwie
Ukłuta kobieta zgłosiła się na policję, mężczyzna porzucił w tramwaju strzykawkę, w kilka dni zatrzymano również jego. Ustalenie jednak, co było w strzykawce okazało się żmudnym procesem.
Zlecono badania toksykologiczne krwi pasażerki i mikrobiologiczne zawartości strzykawki. Prokuratura dotąd jednak nie ma wyników. Jak powiedział nam Golik ostateczne, tzn. pewne wyniki badań krwi kobiety znane będą dopiero za pół roku. Wynika to ze specyfiki badań toksykologicznych, trzeba je ponawiać co kilka tygodni.
Kamil M. zapewniał śledczych, że jest zdrowy. Ale trudno było mu wierzyć - zaprzeczał na przykład, że kogokolwiek ukłuł strzykawką. W mediach pojawiła się jego wypowiedź: - To był strzał amora. Prokuratura tego nie potwierdza.
W domu miał bombę, którą wykonał osobiście z puszek po piwie, petard, śrub i paliwa turystycznego na - jak wyjaśniał - zabawę sylwestrową.
Jego zeznania były nielogiczne, dlatego prokuratura wystąpiła do sądu o przebadanie Kamila M. w szpitalu psychiatrycznym. Na badanie jego krwi także musiała uzyskać zgodę.
Zlecono również wywiad środowiskowy kuratorowi. - I przesłuchamy jego rodzinę - dodaje Golik.
Mężczyzna z tramwaju trafił do aresztu na trzy miesiące:
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja