Kamienica była stopniowo wyłączana z użytku, lokatorzy wyprowadzani. Ale przychodnia zdrowia na parterze działała do końca, do piątku, gdy runęła ściana. - Jest dziesięć budynków w Bytomiu, które spędzają mi sen z powiek - mówi inspektor nadzoru budowlanego.
Na "czarnej liście" takich budynków jest ponad czterdzieści - dziesięć jest najbardziej zagrożonych zawaleniem. Nie mają okien, są niezamieszkałe.
Ale złomiarze znajdują sposoby, żeby dostać się do środka. Potem wystarczy deszcz. I kamienica na Żeromskiego 34 runęła.
Przychodnia działała do końca
Po ósmej rano w piątek strażacy dostali wezwanie do pożaru kamienicy przy ul. Żeromskiego 43. Z okna na pierwszym piętrze wydobywał się dym.
- Na miejscu okazało się, że doszło do zawalenia się ściany budynku od strony podwórza o powierzchni około 75 metrów kwadratowych - mówi Tomasz Rutkowski, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu.
Strażacy ewakuowali dwie osoby z przychodni na parterze budynku. Przeszukano gruzy, nie znaleziono żywych ani martwych.
Przychodnia znajdowała się w innym pionie budynku i od strony ulicy. Była to ostatnia część kamienicy, nie wyłączona z użytkowania. Ale po katastrofie firma musiała się wyprowadzić.
Jedna katastrofa rocznie, awaria raz na miesiąc
- Wyłączaliśmy ten budynek stopniowo, najpierw lokale mieszkalne. Właściciele przychodni wzmocnili stropy i mogli użytkować lokal na parterze - mówi Elżbieta Kwiecińska, Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Bytomiu.
Okna są zamurowywane. Miasto co roku wyłącza w ten sposób kolejne budynki zagrożone zawaleniem, tworząc czarną listę. - Dziesięć z nich spędza mi sen z powiek - przyznaje Kwiecińska.
Żeromskiego 34 to druga katastrofa budowlana w Bytomiu w tym roku. Pierwsza była na Krakowskiej 46 w marcu. Jedna katastrofa rocznie to standard. Poprzedni rok był wyjątkowy, bo nie było żadnej. Za to w 2016 roku w jeden kwietniowy dzień runęły trzy kamienice, na Piekarskiej, Chorzowskiej i Jagiellońskiej. Na szczęście nikt w tych katastrofach nie ucierpiał.
Średnio raz na miesiąc zdarza się awaria, o której nie jest głośno. Spada na przykład strop.
Dawid Wowra, rzecznik bytomskiego urzędu miasta twierdzi, że przyczyną złego stanu technicznego budynków jest eksploatacja węgla. Dzisiaj w Bytomiu fedruje tylko jedna kopalnia i tylko pod dzielnicą Miechowice, ale eksploatacja w tym mieście ma ponadstuletnią historię.
- W 2015 roku, gdy ostatnia kopalnia miała upaść, dziesięć tysięcy ludzi wyszło na ulice w proteście. ta kopalnia zatrudnia 2800 ludzi, z czego połowa to bytomianie - mówi Wowra.
Mieszkańcy żyją też z firm, które współpracują z kopalnią. Zajmują się na przykład usuwaniem szkód górniczych.
- Kopalnia daje miastu rocznie 1,7 miliona złotych podatku od wydobycia i 6 milionów podatku od nieruchomości. Na naprawę szkód wyda w tym roku 24 miliony - wylicza Wowra.
Pustostan pozostanie
Kopalnia zatem może czuć się usprawiedliwiona, a zdaniem inspektor Kwiecińskiej wina leży zupełnie gdzie indziej.
- Większość budynków z czarnej listy nie ma uregulowanego stanu prawnego. Albo właściciel jest ustalony, ale nieosiągalny, unika kontaktu ze służbami, nawet z prokuratorem - mówi Kwiecińska.
Nie remontuje budynku, nie konserwuje, nie dba o zabezpieczenie. Do środka wchodzą rabusie, wyrywają metalowe elementy na złom, dodatkowo osłabiając konstrukcję. Na Żeromskiego 34 wchodzili przez klapę w dachu. Wszystkiego dopełniają złe warunki pogodowe, w tym przypadku deszcz.
Kamienica przy Żeromskiego została zupełnie wyłączona, ale nie będzie wyburzona. Kwiecińska: - Jest w zwartej zabudowie, może mieć wspólne ściany z sąsiednimi kamienicami, rozbiórka pustostanu groziłaby ich zawaleniem.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice