Bari miał tylko zwykłe problemy owczarka niemieckiego z tylnymi nogami. Ale właściciel nie zabrał go do weterynarza. Pies w końcu już nie potrafił się podnieść. Leżał, nie jadł, nie pił, aż dopadły go muchy. Nie miał siły się opędzać. Uśpiono go. Właściciel Bariego usłyszał wyrok: 18 miesięcy więzienia.
45-letni Tomasz Z. ze Świerklańca został skazany przez sąd rejonowy w Tarnowskich Górach na półtora roku bezwzględnego więzienia za znęcanie się nad własnym psem Barim.
- To rzadkość w takich przypadkach, bardzo surowa kara - mów Anna Walczakowska z azylu "Cichy kąt", który opiekował się Barim w ostatnich dniach życia psa.
W samych Tarnowskich Górach jednak już po raz czwarty w ciągu ostatnich czterech lat człowiek idzie siedzieć za psa, chociaż po raz pierwszy aż na 18 miesięcy.
To nie było pierwsze orzeczenie w tej sprawie. Wcześniej sąd wydał wyrok bez procesu, w trybie nakazowym. - Pozwalają na to przepisy, jeśli nie ma zagrożenia wysoką karą, a wina oskarżonego jest bezsprzeczna - mówi Adam Skowron, prezes tarnogórskiego sądu.
Tomasz Z. miał zapłacić 10 tys. zł grzywny oraz nawiązkę w tej samej wysokości na rzecz "Cichego kąta". Ale się odwołał.
Sąd musiał przeprowadzić postępowanie dowodowe. - Po przesłuchaniu świadków okazało się, że sprawa była bardziej drastyczna, niż się wydawało. To nie było bicie psa, jak w tego typu sprawach, ale rażące zaniedbanie - mówi Skowron.
- Pieniądze by nam się przypadły, ale dla dobra wszystkich zwierząt więzienie dla oprawcy jest ważniejsze. Może inni przestaną czuć się bezkarni - podkreśla Walczakowska.
Mógł mu podarować jeszcze dwa lata życia
O złym losie Bariego sąsiedzi Tomasza Z. zaalarmowali w lipcu zeszłego roku policję i wójta Świerklańca. Gdy ten zobaczył pod samochodem konającego owczarka niemieckiego, natychmiast wydał decyzję o odebraniu psa i przekazał go azylowi.
Widok był przerażający. Nad głową Bariego krążyło stado much. Składały larwy pod jego skórą. Jak się okazało u weterynarza, pies nie był na nic chory.
- Jak to owczarek niemiecki, miał dysplazję stawów. Siadły mu tylne nogi. Gdy zaczął nimi powłóczyć, właściciel powinien zabrać go do weterynarza, który zaaplikowałby psu sterydy i podarował jeszcze dwa lata spokojnego życia - mówi Walczakowska. - Jeśli nie było go stać, mógł się zwrócić do jakiejś organizacji o pomoc. Nie zrobił nic.
W sądzie Tomasz Z. miał się tłumaczyć, że wcześniej Bari czuł się dobrze, a w dniu, kiedy go odebrano, zamierzał wezwać weterynarza. Po to, by uśpił psa.
Stan zwierzęcia wskazywał jednak na inne okoliczności. Nie miał siły opędzać się od much, bo był tak słaby z wygłodzenia i pragnienia. Zaczęły go jeść żywcem.
W nowym domu walczył półtora miesiąca. Nawet zaczął wstawać. Ale przez owady wdało się zakażenie krwi i całego organizmu. Z powodu cierpienia psa lekarz podjął decyzję o eutanazji.
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Azyl Cichy Kąt