Miała pergaminową skórę bez włosów, pod którą łatwo można było wyczuć kręgosłup i żebra, a przerośnięte pazury wywijały się jak baranie rogi i wrastały w opuszki. - Na pewno czuła ból i świąd - mówi lekarka weterynarii, która towarzyszyła policji w odbieraniu psa właścicielowi.
Nędza, wieś pod Raciborzem. Suczka, mieszaniec labradora, około pięcioletnia - lekarka weterynarii oceniła wiek po zębach - żyła w kojcu w ciągu domów, nie na odludziu, choć, jak przyznają policjanci, sam kojec znajdował się w głębi podwórza. Mogła być niewidoczna z ulicy.
Ktoś ją jednak dostrzegł we wtorek i na tyle przejął się tym widokiem, że zaalarmował policję. - Zgłoszenie podejrzenia znęcania się nad zwierzęciem było anonimowe. Ale wiadomo, że zgłaszający nie jest stąd, nie mieszka w Nędzy - mówi Mirosław Szymański, rzecznik policji w Raciborzu.
Policjanci zobaczyli wychudzonego psa i wezwali powiatowego lekarza weterynarii.
Ból, świąd, stare odchody
- Suczka miała bardzo rozlegle zmiany skórne, wskazujące na długotrwały i nieleczony proces chorobowy. Świerzbowiec albo nużeniec. Skóra była ścieńczona, przesuszona, pozbawiona włosa. Pergaminowa - mówi Agata Ballarin z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Raciborzu.
- Pazury miała tak przerośnięte, że powykręcały się jak baranie rogi i powrastały w opuszki, co może być przyczyną nadkażeń bakteryjnych i zdeformowania palców. Można było łatwo wyczuć dotykiem kręgosłup i żebra, ale nie wiadomo, czy była głodzona. Mogła być wychudzona z powodu wycieńczenia chorobą. Ma zmiany nowotworowe na listwie mlecznej - wymienia lekarka weterynarii.
I dodaje: - To choroby uleczalne. Objawy na pewno były dokuczliwe, powodowały ból i świąd.
Przy tym wszystkim suczka była łagodna, gdy policjanci z lekarką weszli do kojca, reagowała przyjaźnie. - Psy bite zazwyczaj są bojaźliwe i agresywne, uciekają od obcych - mówi Ballarin.
W kojcu nie było jedzenia, ale - jak mówi lekarka - nie ma takiego obowiązku. Pies powinien za to mieć stały dostęp do wody, a tej w kojcu również nie było.
- W budzie nie było kocyka ani słomy, tylko psia sierść, a cały kojec tonął w odchodach. To były stare odchody i może to wskazywać, że pies nie był wyprowadzany, całe pięć lat przesiedział zamknięty. Jak zobaczył trawę, oszalał ze szczęścia. Na nowo uczy się chodzić - mówi Karolina Winter, inspektorka z OTOZ Animals w Raciborzu, któremu policjanci przekazali odebraną właścicielce suczkę. - Pytałam, czy jej to nie przeszkadza. Odpowiedziała, że ma chorą matkę i żebyśmy szybko zabierali tego psa. Pytałam, czy suczka była odrobaczana, szczepiona. Powiedziała, że nie wie, gdzie jest książeczka zdrowia, zaczęła płakać i uciekła do domu - dodaje.
Winter nadała suczce imię Luna. - Wcześniej raczej nie miała imienia. Właścicielka mówiła o niej po prostu pies.
Ktoś dostrzegł w ostatniej chwili
OTOZ Animals w serwisie pomagam.pl rozpoczął zbiórkę na leczenie suczki z Nędzy.
"To jest pięcioletnia?... Tak pięcioletnia dziewczynka labradora, a raczej to co z niej zostało... - piszą - ktoś dostrzegł i zgłosił w ostatniej chwili..."
Policja natomiast przesłała wyniki badań sporządzone przez lekarkę Agatę Ballarin do biegłego z weterynarii. - Chcemy mieć jasną opinię do sądu, czy doszło do znęcania się nad zwierzęciem, żeby doprowadzić do ukarania - wyjaśnia Mirosław Szymański, rzecznik policji w Raciborzu.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals Racibórz