Zużyte pampersy, woreczki foliowe, opakowania i butelki - to przedmioty, które znajdowały się w miejscu, gdzie miały spocząć zwłoki mężczyzny. Szokującego odkrycia rodzina zmarłego dokonała w dniu pogrzebu, w momencie, kiedy trumna miała być złożona do ziemi. Okazało się, że myszkowska nekropolia częściowo położona jest na dawnym dzikim wysypisku śmieci. Rodzina jest wstrząśnięta, a władze miasta zapewniają, że sprawę wyjaśnią.
Mężczyzna zmarł na początku czerwca. Rodzina zdecydowała, że miejscem pochówku będzie cmentarz komunalny w Myszkowie. Dokładne miejsce spoczynku wybrał zakład pogrzebowy. Rodzina zobaczyła je dopiero w dniu pogrzebu. Wtedy przeżyła szok, bo okazało się, że ich najbliższy zostanie pochowany praktycznie na wysypisku śmieci.
- Nie wiedziałem co powiedzieć. W grobie zobaczyliśmy pełno pampersów, folii, butelek, opakowań po serkach i innych śmieci. To przekraczało ludzkie pojęcie – mówi Adrian Siurda, syn zmarłego.
Myszkowska nekropolia znajduje się w miejscu, w którym 15 lat temu było dzikie wysypisko śmieci. Mieszkańcy, którzy przez lata chowali tam zmarłych mieli jednak nadzieję, że teren został oczyszczony. Okazało się, że jednak nie.
Mają żal
Rodzina ma żal, że zakład pogrzebowy, który organizował pochówek nie powiadomił ich wcześniej, gdzie będzie znajdował się grób.
– Na ślepo szliśmy za trumną. Dopiero na miejscu okazało się co tam jest – mówi pan Adrian.
I dodaje: - Zapytaliśmy ich czym trumna będzie przysypana. Odpowiedzieli, że piachem, ale piachu tam nie było. Zaczęliśmy wojnę.
Rodzina nie zgodziła się by zwłoki ich najbliższego spoczęły wśród sterty śmieci. Dlatego zakład pogrzebowy zamówił koparkę, która po dwóch godzinach przyjechała z czystym piachem. Dopiero wtedy pochowano mężczyznę.
Syn zmarłego zapowiada, że choć rodzina jest jeszcze w szoku, tak tej sprawy nie zostawi. - Zamierzamy przenieść tatę w inne miejsce, wybetonowane. Tylko, że to są duże koszty, ok. 8 tysięcy. Zgłosimy się również do władz miasta – mówi.
Problem od 13 lat
Problem dzikiego wysypiska śmieci w Myszkowie nie jest nowy. Już 13 lat temu sprawę pochówku zmarłych w tym miejscu opisywali dziennikarze lokalnej gazety.
- Dzięki mieszkańcom ujawniliśmy co się tutaj dzieje. Wtedy miasto obiecywało, że zmusi spółkę SANIKO do usunięcia śmieci. Mimo zapewnień urzędników nigdy nie zostało to zrobione. Miasto nic nie zrobiło, by tę bombę ekologiczną rozbroić. Co więcej oni sami ją uzbroili. Minęło 13 lat, a my wracamy do tego samego tematu – mówi Jarosław Mazanek, redaktor naczelny „Gazety Myszkowskiej”, która jako pierwsza opisała problem.
Sprawę bada sanepid
Najbliższych zmarłego bulwersuje również fakt, że gmina Myszków, której spółka SANIKO jest zarządcą cmentarza zezwala na chowanie tam ludzi.
Burmistrz Miasta Myszków, który w magistracie urzęduje od pięciu lat zapewnia, że o sprawie nie wiedział i zrobi wszystko by problem rozwiązać.
- Niestety mamy sytuację, kiedy trzeba się wrócić do historii i pewne rzeczy naprawić. Będziemy wyjaśniać, kto dopuścił do tego i na jakich zasadach. Jesteśmy w kontakcie z sanepidem, który prowadzi kontrolę. Ich ustalenia będą dla spółki wiążące - mówi Włodzimierz Żak, burmistrz.
"Ubolewam i przepraszam"
Co na to sam prezes spółki? Jak się okazuje spółka SANIKO administruje cmentarzem od 2003 roku. Teren myszkowskiej nekropolii jest sukcesywnie poszerzany. Prezes zarządu twierdzi, że nie wiedział o tym, by dodatkowy teren wydzielony na groby był kiedyś wysypiskiem śmieci.
– W jakim stanie go dostaliśmy w takim go użytkujemy – mówi Janusz Trąbski, prezes. - Ubolewam i przepraszam, że coś takiego się stało. Dołożymy wszelkich starań by już więcej coś takiego się nie zdarzyło. Przeprowadzimy rekultywację. Do tego czasu teren ten zostanie wyłączony z pochówków - dodaje.
Myszkowska prokuratura na razie analizuje doniesienia mediów, oficjalne zawiadomienie od rodziny jeszcze nie wpłynęło.
Mężczyzna został pochowany na cmentarzu komunalnym w Myszkowie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ejas / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Bartosz Rejmoniak