Kobieta ma żal do szpitala, że musiała czekać tak długo. Wskazuje też na brak wsparcia ze strony szpitala.
Pilne skierowanie ze znakiem zapytania
Pani Patrycja do lekarza ginekologa w przychodni w Rybniku przyjechała w poniedziałek rano. – Przeprowadzono mi badania. Jak zwykle, czyli mierzenie tętna płodu. Tętno było wykrywalne u dziecka, chociaż pani położna na początku nie była pewna. Zrobiła mi KTG z pasami i też wykryła tętno. Później pani ginekolog wzięła mnie na USG. Ale ma taki sprzęt, że nie widziała w ogóle akcji serca dziecka na monitorze. Dlatego dostałam od razu skierowanie do szpitala ze znakiem zapytania, czy jest tętno, bo nie było pewności – relacjonuje kobieta.
Podkreśla, że skierowanie miało adnotację "pilne". Drogę z przychodni do szpitala pokonała w pół godziny autobusem. - Pani doktor powiedziała, że nie ma co wzywać karetki, bo przyjedzie w ciągu 40-50 minut. Pojechałam od razu z siostrą i szwagrem do szpitala, ale i tak nic z tego nie było, bo przyjęli mnie dopiero po około 2,5 godziny. Po tym czasie, zakładania mojej historii choroby, dowiedziałam się, że moje dziecko już jest martwe – opowiada.
"Lekarze śmiali się w twarz"
- Mama mojego narzeczonego przyjechała od razu jak jej powiedziałam, że jest taka sytuacja. Lekarze śmiali jej się w twarz, że już nic z tym nie zrobią – twierdzi Patrycja Brachman. I dodaje: całą dobę czekałam z dzieckiem w brzuchu na operację.
Mówi, że poza rodziną, nikt nie okazał jej wsparcia. - Nikogo nie było. Nawet nikt się nie zapytał czy czegoś potrzebuję. Tylko moja rodzina. A dziś rano był psycholog, który w ogóle nie został poinformowany o mojej sytuacji i zadawał mi pytania – zauważa kobieta.
- Może sekcja zwłok wykryje, czy kiedy tu czekałam, jak były załatwiane te formalności, dziecko w tym czasie zmarło. Ale, jeżeli dziecko na przykład nie żyło już wcześniej, to też będę miała żal do szpitala, bo od razu powinnam być brana na blok operacyjny i dziecko powinno być ratowane. Tym bardziej, że to już był dziewiąty miesiąc. Dziecko już ważyło 3 kilogramy – podkreśla.
Sprawdzą, czy doszło do błędu w sztuce lekarskiej
Jak poinformował Jacek Sławik z Prokuratury Rejonowej w Rybniku policja pod nadzorem prokuratury wszczęła już dochodzenie. - Postępowanie będzie prowadzone w kierunku przestępstwa z art. 160 par. 2, a więc tak zwanego błędu w sztuce lekarskiej powodującego narażenie życia i zdrowia pacjentki i dziecka - informuje Jacek Sławik z Prokuratury Rejonowej w Rybniku.
Przestępstwo to zagrożone jest karą 5 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Skóra | TVN 24 Katowice