Krupniok śląski potrawa górników, wymyślona przez ich żony, ma się stać polskim produktem regionalnym chronionym prawem unijnym. -Konsumenci nie będą narażeni na to, że pod znaną nazwą kupią żymloka, kaszankę albo, co gorsza, podróbkę- mówi Grzegorz Miketa, prezes Stowarzyszenia Krupnioki Śląskie.
Tylko potrawa przyrządzona wedle zatwierdzonego przepisu od stycznia przyszłego roku będzie mogła być sprzedawana pod nazwą krupniok śląski (i wyłącznie w województwach śląskim i opolskim, bo te są wnioskodawcami rejestracji nazwy jako chronione oznaczenie geograficzne).
Producent będzie musiał uzyskać certyfikat i poddać się w tym celu kontroli, która kosztuje. Dlatego, jak przyznaje Grzegorz Miketa, prezes Stowarzyszenia Krupnioki Śląskie, potrawa, która zrodziła się z biedy, może trochę zdrożeć.
Dzielenie świni przez sąsiadów
Krupnioka, jak mówi Miketa, nie wymyślił żaden zakład gastronomiczny czy mistrz kuchni, ale żony górników. A wszystko zaczęło się przed drugą wojną.
Za familokami stały chlewiki, w nich ubogie górnicze rodziny hodowały kury, kaczki, króliki, niektóre nawet trzymały świnie. Nie było łatwo taką świnię wykarmić, toteż sąsiedzi pomagali. Do wiadra, ustawionego przed drzwiami familoka wrzucali obierki z ziemniaków i resztki z obiadu.
Właścicielka świni musiała się jakoś odwdzięczyć. Gdyby po świniobiciu próbowała podzielić zwierzę między sąsiadami, temu szynkę, tamtemu schab, nie starczyłoby dla wszystkich. Więc do mięsa dorzucała kaszy, czyli po śląsku krupy.
- Raz ten krupniok miał postać zupy, innym razem był bardzo gęsty, aż metodą prób i błędów uzyskał formę dzisiejszą - mówi Miketa. W wianuszkach z jelit wygląda jak kiełbasa, tyle że jest grubszy.
Krupniok obok szampana
Stowarzyszenie Mikety, etnografowie i bibliotekarze przez trzy lata szukali dowodów, że krupniok powstał w regionie śląsko-opolskim. Ministerstwo rolnictwa i komisja europejska odsyłała wniosek do uzupełnienia. W styczniu przyszłego roku od ostatnich poprawek minie pół roku, komisja europejska opublikuje wtedy wniosek i inne kraje Unii będą miały czas na veto.
Miketa jest pewien, że nie będzie walki, tak jak to było z oscypkiem, kiedy zaprotestowała Słowacja i kurpniok śląski wkrótce stanie się 38 polskim produktem regionalnym, chronionym prawem unijnym.
Kto na tym zyska? - Potrawa, zachowa pierwotny smak i kształt w dzisiejszej pogoni za innowacyjnością w kuchni - mówi Miketa. - Więc także konsumenci, bo nie będą narażeni, że pod znaną nazwą kupią żymloka, kaszankę albo, co gorsza, podróbkę - dodaje.
Krupniok śląski nigdy nie wszedł na salony, gości co najwyżej na stołach w czasie świąt górników i hutników. - Teraz jego renoma się podniesie. Prawdziwy szampan jest tylko z Szampanii, prawdziwy krupniok śląski będzie tylko z jednego polskiego regionu - mówi Agnieszka Kotwa z wydziału gospodarki, promocji i współpracy międzynarodowej w urzędzie marszałkowskim województwa śląskiego.
Nie da rady bez kaszy gryczanej
Przepis na krupniok śląski we wniosku o rejestrację nazwy jako chronione oznaczenie geograficzne jest dosyć ścisły. Nie musi być dokładnie każdego kawałka wieprzowiny co do procenta, najwięcej mięsa z głów i płuc, trochę wątroby, podgardla, skórek, skwarek i tłuszczu twardego. - Są widełki, ile czego od do. Bo krupnioki w każdym mieście trochę się od siebie różnią - mówi Grzegorz Miketa, prezes Stowarzyszenia Krupnioki Śląskie.
Na pewno nie da rady bez dorzucenia kaszy gryczanej, sama jęczmienna krupnioka nie czyni. Cebula wyłącznie surowa. Twórcy receptury poszli na jedno ustępstwo - nie musi być świeża krew, bo jest dzisiaj trudno dostępna.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląski urząd marszałkowski