- Jadę do domu. Droga zajmie mi dziesięć dni. Teraz wracam szybko do Iranu i rejestruję ciężarówkę. A potem wracam do Polski z towarem. Nie wiem, co będę wiózł, rodzynki czy pistacje. Polska to mój drugi, mały dom - mówi Fardin Kazemi, irański kierowca, któremu w Polsce zepsuła się ciężarówka. Właśnie wyjechał nową.
Skończyła się przygoda Fardina Kazemiego w Polsce. Za zebrane przez polskich kierowców pieniądze, udało się kupić nową ciężarówkę i Fardin wyjechał nią dzisiaj do domu w Iranie.
Ale, jak zapowiada, jeszcze nie raz wróci. - Dziękuję Bogu, że ciężarówka zepsuła mi się w Polsce - przyznał w rozmowie z nami.
Wróci - jak mówi - chociażby po to, by przywieźć nam rodzynki. Albo pistacje. Chciałby przywieźć do Polski swoją rodzinę i pokazać im Koziegłowy.
Ambaras w Koziegłowach
3 grudnia Fardin przywiózł do Polski rodzynki swoją ciężarówką International z 1988 roku, która miała na liczniku trzy miliony kilometrów. Rozładował się pod Łodzią i ruszył po towar do Czech. Ale utknął w okolicy Koziegłów. Stara ciężarówka odmówiła posłuszeństwa.
Wypatrzyli go polscy kierowcy. Przypuszczali, że wystarczy naprawić albo wymienić rozrusznik. Jednak silnik okazał się w rozsypce.
Polscy kierowcy zorganizowali zrzutkę na zakup nowego ciągnika siodłowego. A Tomasz Doniec zaprosił Fardina pod swój dach.
- W starym samochodzie on nawet nie miał ogrzewania. Jak było zimno, zakładał dwie kurtki na siebie, rękawiczki, czapkę i jechał - opowiada Doniec.
Fardin: - Dla moich bliskich to, co się wydarzyło, to cud. Moja żona mówi, że ludzie, których spotkałem, to anioły. Pomogli mi w najtrudniejszym momencie. Byłem tu sam, nie miałem pieniędzy. Dziękuję, Polacy. Uwielbiam Polaków.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice