U 22 pensjonariuszy i czterech osób z personelu prywatnego domu opieki w Czernichowie stwierdzono zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Zarządzające ośrodkiem kobiety twierdzą, że "słabym punktem są pracownicy medyczni, głównie pielęgniarki" zatrudnione także w szpitalach. Starosta i wójt zgłosili sprawę do prokuratury.
Wójt Czernichowa oraz starosta powiatu żywieckiego zawiadomili prokuraturę o sytuacji w Śląskim Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji "Ad-Finem" w Czernichowie.
- Złożyliśmy doniesienie o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, polegającego na sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego wirusem SARS-CoV-2 lub szerzeniem się choroby zakaźnej COVID-19 – mówi Dariusz Szatanik, rzecznik starostwa powiatowego w Żywcu.
Piotr Sowa, zastępca prokuratura rejonowego w Żywcu, potwierdza, że zawiadomienie zostało przyjęte 17 kwietnia. - Dotyczy osób zarządzających ośrodkiem w czasie epidemii. Jako osoba kierująca ośrodkiem personalnie wskazana została dyrektor ośrodka - precyzuje.
Postępowanie prowadzone jest w kierunku sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego.
Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Przesłuchania, w pierwszej kolejności wójta Czernichowa, mają się rozpocząć we wtorek. Świadków - gdy zakończy im się kwarantanna. We wtorek ma też zostać wydane postanowienie o wszczęciu śledztwa.
"Jesteśmy zaskoczeni taką postawą władz lokalnych - piszą w specjalnym oświadczeniu Aleksandra Jeziorny, prezeska Ad-Finem, i dyrektorka ośrodka Adriana Gołuch - Władze te wykazały zainteresowanie naszym ośrodkiem dopiero w dniu objęcia go kwarantanną, tj. 13 kwietnia" - dodają.
"Słabym punktem są pracownicy medyczni"
W ośrodku w Czernichowie przebywają głównie osoby starsze i schorowane, wymagające specjalistycznej opieki. Koronawirusa stwierdzono tam 12 kwietnia, najpierw u dwóch pracowników. Dzisiaj zakażone są cztery osoby z personelu. Są odizolowane w jednym pokoju.
Wśród pensjonariuszy pozytywne wyniki testu otrzymało 22, negatywne - 156. Od półtora tygodnia bez przerwy zajmuje się nimi 24 opiekunów. Ośrodek, jak wiele tego typu placówek, apeluje o pomoc wolontariuszy.
Jak twierdzą w oświadczeniu zarządcy ośrodka, przekazali władzom lokalnym "szczegółowe informacje dotyczące struktury zatrudnionego personelu, ilości pracowników i pacjentów". "Zostali również poinformowani, iż jedynym "słabym punktem" są pracownicy medyczni, głównie pielęgniarki, które w 99% są pracownikami etatowymi w okolicznych szpitalach" - czytamy.
Dodają, że w prawie wszystkich tych szpitalach pojawiło się zakażenie koronawirusem wcześniej niż w ich ośrodku. Zatem według nich prawdopodobnie to nie ośrodek był źródłem zagrożenia.
"Z przykrością stwierdzam, że zakażenie musiało być przeniesione przez personel medyczny zatrudniony w innych placówkach" - czytamy w oświadczeniu.
Zarządczynie podkreślają, że od samego początku podejmowały wszelkie środki bezpieczeństwa mające na celu zapobieganie zakażeniom, wyposażyły ośrodek w środki ochrony osobistej. "Niestety przed czynnikiem ludzkim ochronić się nie sposób, tym bardziej, że nie tak dawno Ministerstwo Zdrowia oraz WHO nie rekomendowały noszenia maseczek" - piszą
Uważają, że ich procedury były skuteczne, o czym świadczy niewielka skala zakażenia w porównaniu z innymi placówkami tego typu lub szpitalami. "A placówek, w których skala zakażenia sięgała od 70-100 procent, władze lokalne innych gmin i powiatów nie linczują, tylko wspierają" - dodają na koniec.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice