Miał zatrzymać skład na przystanku w Koniecpolu (woj. śląskie), ale tego nie zrobił. 54-letni maszynista pociągu osobowego ze Świnoujścia do Lublina pociąg zatrzymał kilkaset metrów za peronem. Potem - jak relacjonowali pasażerowie - cofnął. Maszynista był trzeźwy.
Około trzystu pasażerów pociągu Intercity jadącego do Lublina w niedzielę późnym wieczorem poczuli gwałtowne hamowanie. Skład zatrzymał się za przystankiem w Koniecpolu, gdzie - według rozkładu - miał mieć przystanek.
Małgorzata Marczok, reporterka TVN24 przekazuje, że o pominiętym przystanku pracowników pociągu zaalarmowały dwie kobiety, które chciały wysiąść w Koniecpolu.
Katarzyna Grzduk, rzecznik prasowy PKP Intercity, potwierdza, że maszynista pociągu "Wyczółkowski" relacji Świnoujście - Lublin Główny przejechał semafor wyjazdowy na stacji Koniecpol i nie zatrzymał się przy peronach.
- W porozumieniu z dyżurnym ruchu skład został wycofany - przekazuje rzeczniczka.
Pasażerowie, jak opowiadali przed naszą kamerą, poczuli szarpnięcie i skład cofnął się na wysokość peronu.
Oczekiwanie
Na maszynistę padły podejrzenia - funkcjonariusze służby ochrony kolei zadzwonili na policję, aby sprawdzić, czy mężczyzna jest trzeźwy.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy po godzinie 23. Na miejscu okazało się, że maszynista nie ma alkoholu w organizmie - przekazuje podkomisarz Sabina Chyra-Giereś z policji w Częstochowie.
Kolejowe procedury nie pozwalają, żeby maszynista w takiej sytuacji kontynuował pracę. To z kolei oznaczało, że podróżni dotrą do celu dużo później, niż planowali.
- Dowiedzieliśmy się, że będziemy musieli czekać, aż maszynistę zastąpi inny. Przekazano nam, że jedzie ze Skarżyska Kamiennej i będzie w Koniecpolu za jakieś 90 minut - opowiadają.
Ostatecznie skład ruszył w dalszą drogę około dwóch godzin po incydencie.
Katarzyna Grzduk z PKP Intercity podkreśla, że w związku z opóźnieniem na stacji w Kielcach wydano pasażerom poczęstunek: podróżni dostali wodę i kanapki.
Wyjaśnianie
- Powołana została komisja kolejowa, która bada przyczyny zdarzenia - mówi Katarzyna Grzduk, rzecznik prasowy PKP Intercity.
O zdarzeniu, do którego doszło w niedzielę wieczorem, rozmawialiśmy z innymi maszynistami tego przewoźnika:
- Takie zdarzenie jest poważnym przewinieniem maszynisty, do którego pracodawca podchodzi bardzo poważnie, traktowanym na równi z zignorowaniem czerwonego światła na semaforze - mówi jeden z nich.
Dodaje, że każdy maszynista wyruszający w trasę powinien mieć ją opanowaną - to znaczy, co najmniej cztery razy wcześniej nią jechał w celu zapoznania się z postojami.
- Na stacjach kolejowych pociąg zatrzymują semafory, więc takie incydenty się raczej nie zdarzają. Problemem są tak zwane przystanki osobowe. Maszynista ma listę postojów z informacją, na którym kilometrze się znajdują. Maszynista musi więc śledzić, gdzie jest i kiedy musi rozpocząć hamowanie - przekazuje maszynista w rozmowie z tvn24.pl.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź