W samolocie, który we wtorek rozbił się na lotnisku w Rudnikach pod Częstochową, były kamery. Na zarejestrowanym w chwili wypadku filmie widać, że samolot jest w korkociągu. Dwaj licencjonowani, doświadczeni piloci mieli skończyć akrobację, przymierzali się do lądowania. Uderzyli w ziemię. Obaj nie żyją.
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych wspólnie z prokuraturą badają przyczyny wypadku, do którego doszło w Rudnikach pod Częstochową.
- Samolot pod dużym kątem zderzył się z ziemią w końcowej fazie korkociągu na małej wysokości - mówi Ryszard Rutkowski z KBWL.
To był samolot akrobacyjny. W trakcie wykonywania korkociągu mógł mieć prędkość 90 km/godz. Były na nim zabudowane kamery. Wstępna analiza filmu pokazuje, co się mogło stać.
Jak mówi Rutkowski, dwaj znajdujący się na pokładzie piloci kończyli wiązankę akrobacyjną i przymierzali się do lądowania. - Ale doszło do przeciągnięcia - dodaje Rutkowski. W aerodynamice lotniczej oznacza to gwałtowny spadek siły nośnej i przyrost oporu aerodynamicznego na skutek zbyt dużego kąta natarcia skrzydła, temu zjawisku towarzyszy częściowa lub całkowita utrata sterowności.
Prokuratura wszczęła śledztwo. - Przyjmowane są dwie wersje. Pierwsza zakłada, że doszło do błędu pilota w trakcie wykonywania akrobacji. Druga, że doszło do awarii - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Obaj doświadczeni, obaj zginęli
Do tragicznego wypadku doszło wczoraj około godz. 15. Na pokładzie prywatnego samolotu akrobacyjnego Extra 330 byli dwaj piloci. "Obaj licencjonowani, doświadczeni", jak podkreśla Rutkowski. Zginęli na miejscu.
- Możemy przypuszczać, że samolot był pilotowany przez właściciela samolotu, który miał spore doświadczenie. Ale według mojej wiedzy nie miał zbyt dużego doświadczenia w akrobacji - uzupełnia Rutkowski.
Starszy z pilotów, 41-latek, był członkiem Aeroklubu Częstochowskiego.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Skalski