Śledztwo w sprawie manifestacji, której uczestnicy powiesili na szubienicach zdjęcia sześciu europosłów, będzie kontynuowane. Taką decyzję podjął dzisiaj Sąd Okręgowy w Katowicach. Wbrew prokuraturze, która trzy miesiące temu, po dwóch latach postępowania, nie dopatrzyła się znamion przestępstwa.
Sąd Okręgowy w Katowicach rozpoznał zażalenie na decyzję katowickiej prokuratury okręgowej, która umorzyła postępowanie w sprawie manifestacji środowisk narodowych. Przypomnijmy: uczestnicy zgromadzenia w centrum Katowic powiesili zdjęcia sześciu europosłów na szubienicach.
Posiedzenie było niejawne. Po jej zakończeniu Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Katowicach poinformowała dziennikarzy, że zażalenie zostało uznane. Śledztwo ma być kontynuowane. W obszernym uzasadnieniu, liczącym osiem stron, sąd wskazał śledczym, jaki materiał dowodowy należy uzupełnić. Chodzi między innymi o przesłuchania policjantów, zabezpieczających manifestację.
- Sąd dokonał odmiennej niż prokuratura oceny materiału i podzielił stanowisko pełnomocnika pokrzywdzonych - powiedziała Zawada-Dybek.
Decyzja sądu jest wiążąca dla prokuratora. Ale nie przesądza o wyniku ponownego śledztwa.
Józef Marcinkiewicz, pełnomocnik europosłów powiedział, że jego klientów to orzeczenie cieszy. - Otwiera im drogę do wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia, jeśli prokuratura nie postawi zarzutów. Po ponownej weryfikacji materiału może dojść do takiego wniosku - podkreślił Marcinkiewicz.
Szubienice, groźby i "charakter pokojowy"
Zgromadzenie pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych" odbyło się 25 listopada 2017 roku. Na symbolicznych szubienicach wisiały wizerunki europosłów: Michała Boniego, Danuty Huebner, Danuty Jazłowieckiej, Barbary Kudryckiej, Julii Pitery i Róży Thun. Czym sobie na to zasłużyli? Zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadziła postępowanie pod kątem artykułu 119 Kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób albo osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Postępowanie trwało dwa lata. Organizatorzy zeznali, że manifestacja, w tym zawieszenie portretów europosłów na atrapach szubienic, "miała charakter symboliczny, ukazujący analogię pomiędzy wydarzeniami historycznymi z XVIII wieku, a obecnymi wydarzeniami w Parlamencie Europejskim" oraz że "zgromadzenie miało charakter pokojowy i stanowiło wyraz swobody zgromadzeń, mieszcząc się w ramach tak zwanej debaty publicznej".
Z kolei jeden z policjantów zabezpieczających zgromadzenie, wyjaśniał w prokuraturze: "nie stwierdziłem konieczności podejmowania wobec nich interwencji. Uczestnicy zgromadzenia wyrażali swoją niechęć wobec osób, które w ich przekonaniu zdradziły Polskę, lecz nie wskazywali nikogo personalnie (…). To, że portrety europosłów były zawieszone na szubienicach, nie odbierałem jako groźby, tak jak powiedziałem, to był happening, oni mieli taki pomysł na jego przeprowadzenie".
Przesłuchiwani byli również europosłowie, których zdjęcia zostały zawieszone na szubienicach. Z ich zeznań wynika, iż po manifestacji otrzymali maile oraz telefony, kierowane do ich biur poselskich, zawierające groźby karalne i zdjęcia przedstawiające "makabryczne treści".
"Stwierdzili, iż zarówno groźby kierowane pod ich adresem podczas manifestacji, jak i te, które otrzymywali bezpośrednio po niej w/w drogą wzbudziły u nich poczucie strachu i zagrożenia, a nadto są w ich ocenie realne i wynikają z przynależności do określonego ugrupowania politycznego" - wskazano w uzasadnieniu.
Ostatecznie w listopadzie prokuratura umorzyła postępowanie, bo śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa.
Etycznie krytyczne, ale niekaralne
"Celem 20-minutowego zgromadzenia było wyrażenie krytyki wobec działań tych europarlamentarzystów, którzy głosowali za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji Parlamentu Europejskiego" - przekazała w komunikacie rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. - "Krytyka wiązała się przy tym ze sposobem głosowania, a nie przynależnością polityczną europosłów. Jak ustalono, żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów" – dodała Zawada-Dybek.
Wedle śledczych, inscenizacja polegająca na wieszaniu portretów polityków na konstrukcjach naśladujących szubienice "miała charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina".
"W intencji organizatorów inscenizacja miała ukazać analogię między działalnością konfederacji targowickiej i głosowaniem europosłów, a jej symboliczny charakter podkreślał w przemówieniu jeden z organizatorów happeningu" – podała prokuratura.
Śledczy zaznaczyli, że sposób wyrażania przez uczestników happeningu poglądów i niezadowolenia należy ocenić bardzo krytycznie w kategoriach moralno-etycznych, jednak nie pozwala na ściganie karne.
"Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wolność słowa obejmuje bowiem nie tylko przychylnie przyjmowane wypowiedzi, lecz także te, które obrażają, szokują, przeszkadzają lub wprowadzają niepokój" - można było przeczytać w komunikacie.
Jednocześnie, jak stwierdził Trybunał, "granice komentarza krytycznego są szersze w przypadku osoby publicznej, gdyż osoba taka nieuchronnie i świadomie wystawia się na kontrolę publiczną, a zatem musi wykazywać się szczególnie wysokim stopniem tolerancji" - wskazała prokuratura.
Zażalenie na decyzję o umorzeniu złożył pełnomocnik sześciorga osób, których wizerunki zawieszono na szubienicach.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Silesia Flesh TVS