Oskarżony dostał maila, w którym wyraźnie wskazywano, że sytuacja jest alarmująca, że trzeba wzmocnić konstrukcję. To wymagało wstrzymania imprezy, która była tam zaplanowana. Gdyby oskarżony ją podjął, nie doszłoby do nieodwracalnych skutków - mówiła dzisiaj sędzia. Mail był z 6 stycznia 2006. 28 stycznia w hali zawalił się dach pod naporem śniegu. Zginęło 65 osób, a 26 zostało ciężko rannych. Oskarżony w więzieniu ma spędzić półtora roku.
Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał dzisiaj byłego członka zarządu Międzynarodowych Targów Katowickich Nowozelandczyka Bruce’a R. na półtora roku więzienia za nieumyślne sprowadzenie katastrofy hali MTK.
Hala zawaliła się 28 stycznia 2006 roku podczas wystawy gołębi pocztowych, bo - jak wynika z wyroków dla innych uznanych za winnych tej katastrofy - była źle zbudowana i źle zarządzana. W trakcie imprezy na dachu budynku zalegała warstwa śniegu i lodu.
W środku przebywało 1200 osób. Zginęło 65. Ponad 140 zostało rannych, w tym 26 doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski. Wyrok jest już prawomocny, ale obrońca Bruce'a R. zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego.
Trzy tygodnie przed katastrofą przyszedł mail
Sąd pierwszej instancji w 2016 roku skazał Bruce'a R. na trzy lata więzienia. Sąd apelacyjny w 2017 uniewinnił go, uznając, że R. nie ponosi odpowiedzialności karnej za sprowadzenie katastrofy budowlanej. Jednak w 2018 roku Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok w całości i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Prokuratura domagała się teraz dla R. sześciu lat więzienia. Zdaniem oskarżenia, wiedział on, że dach grozi zawaleniem, a mimo to nie wyłączył hali z użytkowania. Prokuratura przypomina, że to zalegający na dachu śnieg był bezpośrednią przyczyną katastrofy.
Jak mówili dzisiaj sędziowie, Sąd Apelacyjny znalazł się w punkcie wyjścia. Wyrok odczytał Mirosław Ziaja, uzasadnienie - Karina Maksym.
- Nie ulega wątpliwości, że oskarżony Bruce R. jest odpowiedzialny za sprowadzenie katastrofy zawalenia się budowli hali. Nie dochował należytej staranności. Z racji zajmowanego stanowiska miał obowiązek przeanalizować informacje, które do niego docierały - mówiła sędzia.
Jak ustalono w procesie, R. co najmniej od 2003 roku dostawał informacje - na radzie nadzorczej, w czasie wizytowania budynku, z pism od straży pożarnej - że w hali była już awaria.
- Oskarżony wiedział, że należy odśnieżać dach tej hali, bo takie zalecenia wydał konstruktor - mówiła sędzia. Mógł też - zdaniem sędzi - bez trudu dotrzeć do informacji, że "doszło do tak rażących uchybień, że ta konstrukcja znajdowała się w bezpośrednim zagrożeniu bezpieczeństwa jej użytkowników".
Sędzia: - 6 stycznia oskarżony dostał maila, w którym wyraźnie wskazywano, że sytuacja jest alarmująca, że drugi raz jest coś nie w porządku, że wezwano na miejsce inżyniera, że trzeba wzmocnić konstrukcję. Oskarżony nie poprosił o dostarczenie ewentualnej opinii. Z tych danych wynikało, że dach hali nie został odśnieżony w całości. Wymagało się działania – decyzji, którą oskarżony mógł podjąć, o wyłączeniu możliwości eksploatacji hali, wstrzymanie imprezy, która była tam zaplanowana. W tym stanie faktycznym oskarżony sprowadził katastrofę budowlaną w sposób nieumyślny, ponieważ mógł przewidzieć, że do niej dojdzie. Gdyby wykonał to, do czego był zobowiązany, wówczas nie doszłoby do nieodwracalnych skutków. Zginęło 65 osób, 26 zostało ciężko rannych, ponad 1200 osób znalazło się w stanie zagrażającym życiu i zdrowiu, dlatego też nie można uciekać od odpowiedzialności.
Obrońca ma "poczucie straty czasu"
- Dzisiejszy wyrok jest dowodem na to, że o sprawiedliwość trzeba walczyć do końca i rzeczywiście – jeśli chodzi o ustalenia faktyczne, ten wyrok jest jak najbardziej sprawiedliwy - powiedziała prokurator Katarzyna Wychowałek-Szczygieł. Wyrażając zadowolenie z tego, że sąd potwierdził winę oskarżonego, równocześnie uznała karę za zbyt łagodną.
Obrona uważa natomiast, że oskarżony jest niewinny, bo nie był świadomy niebezpieczeństwa. Sam oskarżony w "ostatnim słowie" oświadczył, że nigdy nie przedkładałby zysku ponad bezpieczeństwo. Przypomniał, że zarządzając MTK, nie był na stałe w Katowicach. Polegał na współpracownikach, których uważał za profesjonalistów, a nie otrzymał od nich żadnych alarmujących informacji o konieczności podjęcia pilnych działań.
Obrońca R. Grzegorz Słyszyk powiedział dziennikarzom, że po wysłuchaniu ustnych motywów rozstrzygnięcia ma ogromne poczucie straty czasu. Jak przekonywał, w ciągu 13 lat procesu odbywało się mnóstwo rozpraw i pojawiło się wiele dowodów, które - w jego opinii - "kompletnie zmieniły stan faktyczny". - W zasadzie ten wyrok można było wydać po wniesieniu aktu oskarżenia. Oczywiście skala tragedii jest ogromna, ale nie można jej przykryć błędnymi wnioskami logicznymi. Z wyrokiem się absolutnie nie zgadzam i będzie wywiedziona kasacja – oświadczył adwokat.
12 oskarżonych
O nieumyślne spowodowanie katastrofy w hali MTK oskarżonych było 12 osób: projektanci i wykonawcy hali, inspektorka nadzoru budowlanego, zarządcy MTK.
Jeden oskarżony poddał się karze dobrowolnie. Jeden zmarł podczas procesu. Sprawa jednego została wyłączona do osobnego postępowania z powodu jego złego stanu zdrowia.
W 2017 roku zapadły wyroki apelacyjne: projektant hali został skazany na dziewięć lat więzienia, inspektorka nadzoru na dwa lata, rzeczoznawca budowlany na dwa lata, zarządca hali i dyrektor techniczny spółki – na półtora roku, członek zarządu MTK na dwa lata, drugi członek - Bruce R. oraz trzech wykonawców hali zostali uniewinnieni.
Obrońcy pięciu skazanych oraz prokuratura w sprawie R. wnieśli skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24