Kobiety nie powinny studiować, tylko zajmować się domem, a po zaliczenia przychodzić w wyzywających strojach. Według studentów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego tak zwracali się do nich niektórzy wykładowcy. Mieli także dotykać ich na zajęciach, szarpać i uderzać. Po zawiadomieniu złożonym przez rektora sprawę bada prokuratura.
- Na razie prowadzimy czynności sprawdzające (…) Postępowanie jest zarejestrowane i czynności sprawdzające będą prowadzone w kierunku artykułu 199 paragraf 1 Kodeksu karnego, aczkolwiek to nie przesądza o tym, że właśnie ta oraz tylko i wyłącznie ta kwalifikacja znajdzie swoje zastosowanie - powiedziała w poniedziałek zastępca prokuratora rejonowego Anna Musiorska.
Kto przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
30 dni na decyzję
Czynności sprawdzające prawdopodobnie nie będą zlecane policji, prokuratura będzie je prowadziła sama, przynajmniej na razie. Na decyzję o wszczęciu bądź odmowie wszczęcia śledztwa ma 30 dni.
- Musimy najpierw przyjąć do protokołu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - powiedziała prokurator Musiorska, zaznaczając, że śledczy dysponują niewiele większym materiałem dowodowym niż informacje, które pojawiły się wcześniej w mediach.
RPO: władze uczelni nie reagowały
Jak informował w piątek rektor, celem zgłoszenia do prokuratury jest "dokonanie oceny przez właściwy organ zasadności stawianych zarzutów, a także poczynienie ustaleń w zakresie ich kwalifikacji prawnokarnej i ewentualne wszczęcie stosownych postępowań".
Również w piątek Rzecznik Praw Obywatelskich podał, że podjął sprawę przemocy werbalnej i fizycznej oraz zachowań seksistowskich, a także molestowania, do jakich miało dochodzić ze strony niektórych pracowników Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach wobec studentów i pracowników uczelni. Według RPO, ze strony władz uczelni nie było odpowiedniej reakcji na sygnały o nagannych praktykach.
Rektor: studenci się nie skarżyli
Władze uczelni utrzymują, że wcześniej nie docierały do nich żadne skargi ani sygnały o nieprawidłowościach. W niedawnym oświadczeniu rektor zapewnił, że "nie ma zgody władz uczelni na jakiekolwiek przejawy przedmiotowego traktowania studentów i wykorzystywania swojej pozycji zawodowej". Dodał, że "wspólnota uczelni powinna być wolna od wszelkich form przemocy psychicznej i fizycznej".
Rektor poinformował też, że postępowania wewnętrzne przedłożone zostały do prowadzenia rzecznikowi dyscyplinarnemu ds. nauczycieli akademickich, a ponadto szeroka analiza podnoszonych problemów dokonana będzie przez prorektora ds. studiów i studentów oraz dziekanów wydziałów w porozumieniu z Radą Uczelnianą Samorządu Studenckiego oraz przedstawicielami Wydziałowych Rad Samorządu Studenckiego.
Do studentów zwrócił się z prośbą o zgłaszanie informacji o każdym przejawie nieetycznego zachowania członka wspólnoty akademickiej, za pośrednictwem samorządu studenckiego albo bezpośrednio, wykorzystując w tym celu udostępniony od 15 czerwca formularz, dostępny pod adresem: usz.sum.edu.pl.
Studenci: anonimowe ankiety nie odniosły skutku
Ze skarg wpływających do RPO, a także wpisów studentów i absolwentów na portalu społecznościowym wynika, że w ostatnich latach niektórzy pracownicy Śląskiego Uniwersytetu Medycznego mieli dopuszczać się przemocy werbalnej i fizycznej względem studentów oraz swoich podwładnych, zachowywać się w sposób seksistowski, a także molestować studentki i studentów.
Według skarg, niektórzy pracownicy mieli w sposób wulgarny wyzywać i poniżać studentów. Mówić, że nie nadają się na studia medyczne i sugerować rezygnację z nich. Studenci mieli być wyśmiewani i wyszydzani także z powodu swej niepełnosprawności. Do takich zachowań miało dochodzić m.in. podczas praktyk szpitalnych w obecności pacjentów. Niektórzy prowadzący mieli uniemożliwiać studentom spełnianie potrzeb fizjologicznych w trakcie wielogodzinnych bloków zajęciowych. Cześć prowadzących miała stosować także przemoc fizyczną, szarpiąc i uderzając studentów podczas zajęć.
Podczas zajęć miały padać seksistowskie komentarze, że kobiety nie powinny studiować, lecz zajmować się pracą w domu, bo "są mniej zdolne od mężczyzn". Zdarzać się miało uzależnianie zaliczenia od przyjścia przez studentki na egzamin w wyzywającym stroju bądź od określonego zachowania.
Niektórzy pracownicy mieli dopuszczać się molestowania. Jeden z nich miał uzależnić wpisanie oceny z zaliczenia od zgody studentki na odwiedzenie jej w mieszkaniu. Z kolei na obozie sprawnościowym ratownictwa medycznego prowadzący mieli czynić studentkom aluzje o podtekście seksualnym i dotykać je wbrew ich woli. Do podobnych sytuacji miało dochodzić podczas obozu żeglarskiego, gdy opiekunowie bez zgody studentek dotykali je, a także odwiedzali w pokojach. Studenci obawiali się zgłaszać nieprawidłowości i starali się unikać konfrontacji z prowadzącymi. Niektórzy ukrywali się przed nimi w toaletach czy brudownikach.
Wszystko to - jak opisywali - wywoływało u niektórych silne reakcje emocjonalne, płacz, obniżenie poczucia wartości i poczucia przydatności do zawodu. Część musiała korzystać z pomocy psychologa i psychiatry. Niektórzy zrezygnowali ze studiów, inni zmienili uczelnię. Żadne z działań podjętych przez studentów (także anonimowe zgłoszenia w ankietach ewaluacyjnych) nie przyniosło efektu - wobec żadnego z prowadzących nie wyciągnięto konsekwencji, studenci czuli się więc pozbawieni wsparcia władz uczelni. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero po licznych wpisach na profilu, który pierwotnie miał służyć prezentacji anegdot na temat studiów w SUM.
Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do rektora SUM z prośbą o wyjaśnienia. Prosi też o wskazanie, jakie działania uczelnia ma zamiar podjąć w odpowiedzi na skargi oraz jak reagowała na wcześniejsze zgłoszenia o nieprawidłowościach. Z kolei ministra nauki i szkolnictwa wyższego rzecznik spytał, czy planuje podjąć działania służące wdrożeniu na uczelniach wyższych standardów antydyskryminacyjnych i antymobbingowych bądź służące wsparciu uczelni w samodzielnym ich przyjęciu. O to samo RPO wystąpił do ministra zdrowia, którego ponadto poprosił o pilne podjęcie działań nadzorczych wobec SUM.
Źródło: PAP