Nie było zderzenia i nie byłby to wypadek, ale pasażer autobusu zmarł po dłuższym pobycie w szpitalu. Kierowca autobusu twierdzi, że ostro zahamował, bo samochód osobowy zajechał mu drogę. Ale kierowca samochodu temu zaprzecza. Policja apeluje, by zgłaszali się świadkowie.
18 października około godziny 17.30 w Gliwicach autobus linii 60 gwałtownie zahamował. To dzisiaj bardzo ważne okoliczności, bo jeden z pasażerów tego autobusu, 69-letni mężczyzna zmarł.
Nie wiadomo, kto zawinił. Policja apeluje o zgłaszanie się świadków: innych pasażerów autobusu i kierowców innych samochodów.
Dwie wersje
Jak udało się ustalić, w chwili hamowania autobus znajdował się na prawym pasie ulicy Rybnickiej, na wysokości zjazdu na autostradę A4 i zmierzał w stronę centrum Gliwic.
- Kierowca autobusu twierdzi, że musiał nagle zahamować, ponieważ drogę zajechał mu samochód osobowy, który jechał przed nim, zmieniając w ostatniej chwili pas ruchu - mówi Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach.
Jednak kierowca samochodu osobowego temu zaprzecza.
Obaj mężczyźni byli trzeźwi i są doświadczonymi kierowcami.
Niepozornie wyglądająca sytuacja - nie doszło bowiem do zderzenia - przerodziła się jednak w tragedię.
69-letni pasażer upadł na podłogę autobusu, mimo że w chwili hamowania siedział w fotelu. Doznał obrażeń twarzoczaszki. Nieprzytomnego mężczyznę karetka przewiozła do szpitala. Tam po dłuższym pobycie zmarł.
Policja tymczasem została z dwiema wersjami okoliczności hamowania. Pomóc może każdy, kto widział ten moment ze środka lub z zewnątrz autobusu.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: PKM Gliwice