Płakali 20-letnia Daria i bliscy tych, którzy przez nią zginęli. A sędzia przyznał, że trudno skazywać osobę niezdemoralizowaną, która najpewniej nigdy już nie popełni przestępstwa. Nie zgodził się jednak zawiesić kary. Studentka ma iść na rok do więzienia.
Prawo jazdy miała od niedawna. Było po północy, kiedy przejeżdżała przez Zrębice pod Częstochową. Padało, droga krajowa nr 46 była śliska. A Daria jechała za szybko.
Kiedy miała minąć się z ciemną hondą, jadącą z przeciwka, jej auto wpadło w poślizg. Daria nie umiała zareagować. Czerwony seat zjechał na sąsiedni pas. Doszło do czołowego zderzenia.
Siła uderzenia była bardzo duża. Zginął 63-letni kierowca hondy i siedząca za nim kobieta, o trzy lata starsza. Najprawdopodobniej nie miała zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Daria i dwoje pasażerów hondy trafili do szpitala.
Nie chcieli "trzeciej tragedii"
Prokuratorzy oskarżyli 20-letnią dziś studentkę o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Kobieta przyznała się do winy. Jej proces toczył się przed częstochowskim sądem rejonowym. Okazało się, że Daria miała bardzo dobrą opinię, nigdy nie miała problemów z prawem. W czasie tragedii, do której doszło 8 października 2017 roku, była trzeźwa. Dwie osoby zginęły, bo zabrakło jej wyobraźni i umiejętności.
- Najtrudniejsze dla sądu jest wymierzenie kary osobie niekaranej, niezdemoralizowanej, która najprawdopodobniej już nigdy nie popełni przestępstwa - mówił na rozprawie sędzia Marek Garlik.
Podczas ostatniej rozprawy przyznał, że od dawna zastanawiał się nad tym, na jaką karę powinna zostać skazana Daria.
Prokurator Andrzej Kuśmierski chciał, żeby oskarżona trafiła na dwa lata za kraty. W swojej mowie końcowej podkreślał, że chociaż do tragedii doszło nieumyślnie, to opinia publiczna "musi otrzymać jasny przekaz".
- Nie ma pobłażania dla sprawców wypadków drogowych - mówił prokurator.
Ale inaczej na tę sprawę patrzyli ci, którzy w tragedii stracili najbliższych.
- Moi mocodawcy nie pałają żądzą zemsty. Doszło już do dwóch tragedii. Kara bezwzględnego pozbawienia wolności dla oskarżonej będzie trzecią - mówił pełnomocnik żony mężczyzny, który zginął. Do jego słów przyłączyli się inni oskarżyciele posiłkowi. Po nich głos zabrał mężczyzna, który był pasażerem hondy.
- Nie chcę cię, dziecko, widzieć w celi - mówił łamiącym się głosem. - Jest bardzo młoda. Karę już poniosła i bez siedzenia - podkreślał.
Daria na te słowa zareagowała płaczem. W swoich ostatnich słowach przed usłyszeniem wyroku powiedziała, że jeszcze raz przeprasza: - Mam nadzieję, że kiedyś państwo będziecie w stanie mi wybaczyć.
Za kraty albo opaska
Sąd nie miał wątpliwości, że Daria jest winna. Zaznaczył, że tragicznej nocy popełniła rażące błędy.
- Jest wykluczone, żeby przy ofiarach śmiertelnych, przy takim naruszeniu zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, mówić o zawieszeniu kary - mówił sędzia Marek Garlik.
Podkreślał, że "żaden wyrok nie zrekompensuje straty bliskich".
- Za dużo tu się nagromadziło. Skazanie oskarżonej na dwa lata pozbawienia wolności to kara zbyt surowa. Nie zmienia to faktu, że opinia społeczna musi mieć jasny przekaz, iż nie ma pobłażania w takich okolicznościach - mówił sędzia, uzasadniając wyrok jednego roku pozbawienia wolności.
Oprócz tego zakazał kobiecie prowadzenia pojazdów mechanicznych przez 10 lat. Daria B. ma też zapłacić zadośćuczynienie - po 10 tysięcy dla rodzin ofiar wypadku.
Wyrok nie jest prawomocny. Ani prokuratura, ani obrońca młodej kobiety nie zadecydowali, czy będą się od niego odwoływać.
- Uważam, że to sprawiedliwy wyrok. Jednocześnie kwestię wymiaru kary będziemy analizować po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia - mówił po procesie Tomasz Ogłaza, obrońca Darii B.
Podkreśla, że jego klientka może wnioskować o to, żeby odbyć karę w systemie dozoru elektronicznego.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24