Mężczyzna, który jechał na rowerze z kosą i po upadku się na nią nabił, został odratowany. Przedmiot usunięto z ciała dopiero na sali operacyjnej. 14-latek, który jechał na rowerze z nożem i po upadku wbił go sobie w serce, zmarł. Ratownicy znaleźli go bez noża w ranie. - Staramy się, aby te przedmioty w ciele zostały, wręcz stabilizujemy je, aby się nie wysunęły - mówi wieloletni lekarz pogotowia.
Dokładna przyczyna śmierci zostanie ustalona po sekcji zwłok, która została zaplanowana na środę na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Częstochowie. Wątpliwości budzi fakt, że na miejscu wypadku z ciała nastolatka został usunięty nóż. Nie wiadomo, czy wysunął się sam, czy też został przez kogoś wyjęty.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Sprawdza, czy do śmierci nastolatka przyczyniły się osoby trzecie.
Pacjent z kosą w ciele
W chwili wypadku 14-latek był w towarzystwie trzech kolegów, rówieśników.
Jak powiedział nam Marian Nowak, dyrektor pogotowia w Częstochowie, gdy pierwsi ratownicy przyjechali na miejsce, noża w ranie już nie było. Zobaczyli tylko ranę kłutą w klatce piersiowej i przystąpili do reanimacji.
- Jeśli jesteśmy świadkami sytuacji, w której ciało człowieka zostaje spenetrowane przez przedmiot typu nóż czy pręt, wówczas staramy się, aby te przedmioty zostały. Wręcz stabilizujemy je, aby się nie wysunęły. Natomiast na pewno nie usuwamy tych przedmiotów, gdyż to zagraża pogłębieniu się procesu chorobowego. Może dojść do masywnego krwawienia, które może spowodować utratę życia - mówi Dariusz Kopczyński, wieloletni lekarz pogotowia ratunkowego z Częstochowy.
Pamięta zdarzenie, do którego doszło, gdy pracował na oddziale urazowym. - Został przywieziony pacjent z kosą, która wbiła mu się w pachwinę i penetrowała w kierunku klatki piersiowej - opowiada.
Mężczyzna wiózł kosę rowerem. Przewrócił się i wtedy narzędzie wbiło mu się w ciało. - Pacjent był dowieziony z tym elementem kosy wbitym w ciało, zabieg przebiegł pomyślnie i pacjenta udało się uratować - mówi Kopczyński.
- Takie przedmioty usuwa się na sali operacyjnej, gdzie pacjent trafia po zdarzeniu - podkreśla.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24