35-letni Łukasz P. wrócił z Niemiec na Śląsk i zaginął. Policja podejrzewała mężczyznę, który kupił od zaginionego samochód. Według sądu, Grzegorz P. zastrzelił 35-latka, wywiózł do sąsiedniego województwa i spalił ciało. Miały mu pomagać dwie osoby.
Jak podała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek, 40-letni Grzegorz P. został skazany za zabicie 35-letniego Łukasza P. z Chorzowa. Wyrok zapadł w Sądzie Okręgowym w Katowicach. Według sądu, Grzegorz P. zwabił swoją ofiarę pod pretekstem zakupu od niego samochodu, następnie zastrzelił, a ciało wywiózł i podpalił, by zatrzeć ślady przestępstwa.
Oskarżony został uznany za winnego popełnienia sześciu innych przestępstw, w tym posiadania bez zezwolenia broni palnej i amunicji, nielegalnego posiadania substancji oraz przyrządów wybuchowych, kradzieży samochodu oraz posiadania znacznej ilości amfetaminy. Za te czyny sąd wymierzył mu karę od 10 miesięcy do 3 lat pozbawienia wolności. Jako karę łączną orzeczono wobec oskarżonego 25 lat pozbawienia wolności.
Od oskarżonego zasądzono także 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz ojca pokrzywdzonego za doznaną krzywdę.
Poza Grzegorzem P. sąd skazał dwie inne osoby, mężczyznę i kobietę - za utrudnianie postępowania karnego i udzielenie pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej przez Grzegorza P., poprzez zacieranie śladów przestępstwa. Mężczyzna dostał karę dwóch lata pozbawienia wolności, kobieta - o rok więcej, bo miała także sfałszować umowę zakupu bmw.
Śledczy nie ustalili motywu morderstwa. Grzegorz P. do końca nie przyznawał się do zbrodni. Wyrok nie jest prawomocny.
W dniu zaginięcia zamierzał sprzedać bmw
Łukasz P. z Chorzowa zniknął 3 sierpnia 2019 roku. Gdy rodzinie nie udało się nawiązać z nim kontaktu, zgłosiła jego zaginięcie. Policjanci ustalili, że ostatni raz widziany był w Świętochłowicach. Przeszukiwali miasto, rozpytywali w szpitalach. O zaginięciu mężczyzny policja poinformowała media. W sprawę włączyli się policjanci komendy wojewódzkiej w Katowicach.
Wiadomo było, że 35-latek właśnie wrócił z Niemiec i w dniu zaginięcia zamierzał sprzedać swoje bmw. Dlatego policjanci zakładali także wersję uprowadzenia mężczyzny. Dotarli do kupca samochodu - 38-letniego wówczas Grzegorza P. ze Świętochłowic. Miał być ostatnią osobą, która widziała Łukasza P.
Mężczyzna twierdził, że po zakupie bmw rozstał się z poprzednim właścicielem auta i nie mieli już ze sobą kontaktu.
Pistolet, granat, narkotyki
10 dni po zaginięciu Łukasza P., 12 sierpnia 2019 roku w kompleksie leśnym w Błotnicy Strzeleckiej w województwie opolskim rolnik znalazł zwęglone szczątki ludzkie. Przeprowadzono badania DNA, które potwierdziły, że to ciało Łukasza P.
Policja zatrzymała najpierw 40-latka i 33-latkę, którzy mieli pomagać w zacieraniu śladów. Para przebywała we Wrocławiu i poruszała się samochodem należącym do zamordowanego. Mężczyzna miał przy sobie pistolet i amunicję, na które nie posiadał zezwolenia. Przy kobiecie z kolei ujawniono środki odurzające i granat ręczny.
W Świętochłowicach policjanci odnaleźli rewolwer, z którego mógł zginąć 35-latek oraz podejrzane środki i substancje, które według pirotechników mogły posłużyć do wytworzenia materiałów wybuchowych.
Grzegorz P. został zatrzymany przez śląskich kontrterrorystów. W trakcie przeszukania stróże prawa znaleźli u niego półtora kilograma amfetaminy oraz 750 gramów marihuany.
Ukradł auto, żeby uwiarygodnić, że pokrzywdzony żyje
Akt oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Katowicach skierowała do sądu pod koniec czerwca 2020 roku.
- Oskarżony oddał jeden strzał w głowę pokrzywdzonego, a dwa kolejne w okolicę klatki piersiowej, powodując obrażenia ciała, które spowodowały zgon Łukasza P. W toku śledztwa ustalono, iż dwie kolejne osoby udzielały pomocy oskarżonemu Grzegorzowi P. w zatarciu śladów przestępstwa. Jak ustalono, oskarżony Grzegorz P. po dokonaniu zabójstwa dokonał kradzieży pojazdu należącego do pokrzywdzonego, w celu późniejszego uwiarygodnienia przed organami ścigania, iż do transakcji tej w rzeczywistości doszło, a pokrzywdzony żyje – opisywała prokurator Zawada-Dybek.
Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja