Loża prasowa

Agata Kondzinska, Jedrzej Bielecki, Jacek Czarnecki, Joanna Solska

W środę Jarosław Kaczyński wszedł na mównicę sejmową i nazwał Romana Giertycha "głównym sadystą". Kiedy Giertych zajął jego miejsce na mównicy, prezes PiS stanął koło niego, próbując przeszkadzać podczas jego wypowiedzi. Wokół zebrali się inni posłowie PiS, którzy Giertycha nazwali "mordercą". - Jarosław Kaczyński nie zrobił tego przez przypadek - stwierdziła Agata Kondzińska ("Gazeta Wyborcza") w programie "Loża prasowa" w TVN24. Według Joanny Solskiej ("Polityka") to Kaczyński zaczął. - Najsmutniejsze było to, że w dniu, gdy Trump ogłasza cła i trwa wojna w Ukrainie, to oni nie widzą ważniejszej sprawy, jak pojedynek Giertycha z Kaczyńskim - dodała. - Łatwo wskazać Romana Giertycha, bo on jest przewodnim adwokatem w sprawie "dwóch wież", która jest niebezpieczna dla Kaczyńskiego. Tam są nagrania i za to rzeczywiście mógłby zostać skazany - tłumaczył Jacek Czarnecki (Radio ZET). - Cała ta operacja na początku była zaplanowana, ale potem wymknęła się spod kontroli - dodał. Jędrzej Bielecki ("Rzeczpospolita") tłumaczył, że jest to element strategii wyborczej i "przejścia na emocjonalne starcie" przy słabych wynikach PiS i konkurencji ze strony Konfederacji.