Bez polityki

Kpt. Baranowski: o tym ludzie na lądzie nie wiedzą

Jest to sposób na życie, ja nie walczę z wiekiem - mówi Piotrowi Jaconiowi w programie "Bez polityki" kapitan Krzysztof Baranowski. 86-latek, który jesienią 2025 roku zamierza wypłynąć w trzeci samotny rejs dookoła Ziemi, zdradził, co utrzymuje go w formie. - Nie wiem, jaka jest recepta, ale mógłbym doradzić, że trzeba pracować nad tym. To znaczy utrzymywać tę aktywność - powiedział żeglarz. Wymieniał, że na przykład wstaje codziennie o czwartej rano, by na szóstą zdążyć na basen. - Te ćwiczenia poranne, oczywiście zalecane przez trenera, to jest: 500 brzuszków i 500 przysiadów [...]. To tak brzmi - 500 - ale powoli, seriami, nie tak od razu, tylko po setce - dodał Baranowski. Opowiadał, że jeśli nie jest na morzu, to jeździ na nartach. - Ogólnie to te narty mnie trzymają przy życiu, ponieważ one autentycznie wymagają kondycji, tam nie ma oszustwa. W żeglarstwie można sobie siedzieć na burcie, trzymać rumpla, szot, albo dyrygować załogą, szczególnie jak jest większa jednostka, a na slalomie gigancie to już trzeba wytrzymać - tłumaczył Baranowski i dodał, że jego największą obawą jest, by "brzuch mu nie urósł". - Każdego dnia sprawdzam wagę i panikuję, gdy rośnie - wyznał. Baranowski opowiadał też, że postanowił zostać kapitanem, by nie musieć gotować, bo zwyczajowo kapitan jest z tego obowiązku zwolniony. - Nie mam talentu do gotowania, nie potrafię i nie umiem - powiedział wprost. Pytany przez Piotra Jaconia o współpracę z młodzieżą i hierarchię na jachtach ocenił, że już się jej nie szanuje tak, jak kiedyś. - W roli kapitana, to ja chętnie widzę rygory. Natomiast biorąc pod uwagę młodych ludzi, którzy przychodzą do żeglarstwa, to oni uważaliby to za coś sztucznego, że to jest nienaturalne, że skąd tu nagle taka dysproporcja, wywyższenie stanowiska, a tu ma być przyjemność, rekreacja. Więc po prostu pogodziłem się z tym, że tak jest. Wszystko się pozmieniało i bardzo dobrze - tłumaczył Baranowski. Mówiąc o Szkole pod żaglami, która co prawda formalnie istnieje, ale w praktyce nie działa, wyznał, że "jest wściekły". - Myślę sobie: do licha, popłynę w rejs samotny, bo to ludzie widzą, doceniają, a nikt nie docenia tego, że ja mam ręku znakomity patent na wychowanie młodych ludzi, na przyszłych liderów. Zastanawiamy się nad prezydenturą. Jakie kwalifikacje powinien mieć prezydent? Przyszły prezydent powinien pójść na parę miesięcy na morze w wieku 16 lat, to byłby innym człowiekiem, a tak musimy się zmagać z różnymi kłopotami - stwierdził żeglarz. Krzysztof Baranowski mówił również o roli kapitana na jachcie. Podkreślał, że w czasie dłuższych rejsów "emocje narastają, uczucia nabierają większej mocy". - Mało kto wie, że te emocje prowadzą do różnego rodzaju komplikacji do tego stopnia, że ludzie się nawzajem mordują [...]. Morze człowieka tak podkręca. Więc jeżeli rejs trwa więcej, niż trzy, cztery tygodnie, to coś się musi wydarzyć - mówił Baranowski i dodał, że jako kapitan bardzo pilnuje, by zarzewia wszelkich konfliktów gasić póki czas. - O tym ludzie na lądzie nie wiedzą. Te dłuższe rejsy wymagają pewnej tolerancji i zrozumienia, że trzeba dać innym żyć, żeby człowieka nie ponosiły emocje - podsumował kapitan. Dopytywany o samotny rejs powiedział, że "chce sobie zrobić przyjemność, taką pętlę kończącą dorobek". - To jest taki stan uniesienia, można powiedzieć euforii. Miałem okazję rozmawiać z papieżem Janem Pawłem II i tłumaczyłem mu, że człowiek tam się czuje blisko nieba. On to rozumiał na swój sposób, a ja nie mówiłem, że jestem niewierzący - wspominał Baranowski. Pytany o śmierć żony - Bogumiły Wander - wyznał, że "emocje straszne, rana bolesna". - To jest jedna z przyczyn, dla których nie waham się ruszyć w rejs. To jest też taka terapia - powiedział żeglarz.