W mieszkaniu w bloku przyrządzał leki, prowadził badania i przyjmował pacjentów. - Otrzymaliśmy zgłoszenie od jednej z pacjentek, że taki pan określa się mianem profesora genetyki - poinformował Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta.
W rzeczywistości żadnym profesorem nie był. Nie miał nawet matury. Przed laty skończył jedynie zawodówkę. Policji przyznał, że czytał wiele książek medycznych - aż uznał, że wie już tak dużo, że może leczyć. Mężczyzna podający się za lekarza nie miał żadnych uprawnień, więc nie mógł kierować na badania. Znalazł jednak sposób, aby być w miarę wiarygodnym w oczach pacjentów. Pobierał od nich do probówek ślinę - i twierdził, że wyśle ją na dokładne badania.
- Wypisywał karteczkę, że zlecenie na badanie idzie do laboratorium, a faktycznie nie szło - opisała podkom. Monika Orlik z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
Leczył kapsułkami, które sam przyrządzał - jak zeznał - z ziół i substancji wzmacniających. Co naprawdę aplikował pacjentom - sprawdza teraz policja. - Ludzie w trudnych sytuacjach zdrowotnych są gotowi przeznaczyć na odzyskanie zdrowia każde pieniądze - twierdzi jeden z funkcjonariuszy operacyjnych policji.
Kilkaset ofiar oszusta
Za wizyty oszust brał po kilkaset złotych, czasami ponad tysiąc. Nigdzie nie pracował - bo nie musiał. Przyznał, że przychodziło do niego kilkaset osób.
- To w dużej mierze jest jednak brak zaufania do medycyny, do lekarzy, ale w takim szerszym kontekście braku zaufania do pewnego systemu - skomentował popularność usług oszusta prof. Przemysław Bąbel z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Policja przesłuchała kilka osób, które były u niego na wizytach. Szuka kolejnych. Rzecznik Praw Pacjenta ostrzega, że leczenie u kogoś takiego może być śmiertelnym zagrożeniem.
- Grozi uszkodzeniami naszego ciała, grozi zbyt późnym wdrożeniem leczenia, grozi tym, że się nie wyleczymy, i, niestety, w tych najtrudniejszych sytuacjach, takich najbardziej dramatycznych, gdzie ta choroba jest chorobą śmiertelną, może doprowadzić do śmierci - wymienia Bartłomiej Chmielowiec.
W ciągu ostatnich dwóch lat Rzecznik Praw Pacjenta zawiadomił policję o kilkudziesięciu takich oszustach. Mieszkaniec Pruszkowa miał przynajmniej jedną pacjentkę, u której leczył raka. Miał też parę z problemem niepłodności. Sąd zastosował wobec niego dozór policyjny.
- Osoba ta usłyszała kilka zarzutów, między innymi zarzuty oszustwa, narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia - powiedział Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
64-latkowi grozi kara do ośmiu lat więzienia.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Policja