Był piękny, letni poranek, kiedy Mitch Griffith wyszedł przed swój domek letniskowy, skręcił w stronę podwórka i stanął oko w oko z niedźwiedzicą. Mężczyzna zastanawiał się tylko chwilę i rzucił się do ucieczki, ale ku jego zdumieniu na ten sam pomysł wpadło dzikie zwierzę. Mitch stanął więc zdziwiony i patrzył na samicę, która wdrapała się na drzewo i rozpoczęła obserwację.
Okazało się, że miała ku temu powód, bowiem w okolicę przywędrowała z trójką swoich dzieci. Niedźwiadki siedziały na drzewie, które - jak się później okazało - traktowały jak skocznię.
Kasztanowiec zakrywający swoją koroną część dachu okazał się bowiem idealnym miejscem do zabawy. Według relacji Mitcha maluchy jeden po drugim zeskakiwały z gałęzi i lądowały na zaimprowizowanej zjeżdżalni.
Ich matka ograniczyła się do obserwowania potencjalnego wroga, a mężczyzna wraz z żoną zamknął się bezpiecznie w domu i zrobił wesołej gromadzie kilka zdjęć.
- To było cudowne i niesamowite. Rzadko widuje się matkę z trójką młodych. Ale sam jej widok, stojącej przede mną na tylnych łapach już taki wesoły nie był - skomentował finał weekendu na łonie przyrody Mitch Griffith.
Źródło: ENEX