Carmen Dell'Orefice jest najstarszą aktywną zawodowo modelką świata. Ma ponad 60-letni staż i niezwykle barwny życiorys: trzykrotnie wychodziła za mąż, inny z jej narzeczonych zmarł krótko przed ślubem, dwukrotnie bankrutowała, była muzą Salvadora Dali. Chociaż chodzi o lasce, a pół twarzy ma sparaliżowane, wciąż jest gwiazdą mody. Właśnie skończyła 80 lat.
- Zamierzam umrzeć na wysokich obcasach – zapowiedziała Carmen Dell'Orefice, gdy w dniu 80-tych urodzin media zapytały ją, jak długo planuje kontynuować karierę.
Do pracy na rolkach
A zaczęła ją w wieku... 13 lat. Gdy jechała autobusem do szkoły baletowej w Nowym Jorku podeszła do niej żona fotografa Hermana Landschoffa proponując zrobienie sesji zdjęciowej. Fotograf zaniósł portrety do "Vogue'a", gdzie zachwyceni dziewczyną redaktorzy podpisali z nią kontrakt – za godzinę pracy dostawała 7,5 dolara. W grudniu 1947 roku pojawiła się na okładce magazynu, który uchodzi za biblię mody, i była najmłodszą w historii modelką, której zdjęcie pojawiło się na okładce.
Mimo tego wraz z matką, która po rozwodzie wychowywała ją samotnie, klepała biedę. Panie nie miały telefonu, więc "Vogue" wysyłał do ich mieszkania gońca z wiadomością, że chcą ją tego dnia zatrudnić. A by zaoszczędzić na biletach autobusowych, Carmen na sesje jeździła na wrotkach.
Była tak niedożywiona, że sławni fotografowie mody Horst P.Horst i Cecil Beaton dokarmiali ją na planie i wszystkie sukienki spinali jej z tyłu, by z niej nie spadały podczas zdjęć.
Kazali jej przytyć i dorosnąć
Pomimo pierwszych sukcesów w bardzo młodym wieku, agencja modelek Ford odmówiła reprezentowania jej na rynku, więc "Vogue" stracił zainteresowanie modelką. Miała przytyć i dorosnąć. Wróciła w 1953 roku, gdy mogła się już pochwalić bardziej kobiecymi kształtami. Zaczęła reklamować bieliznę, co wówczas było najbardziej intratnym zajęciem dla modelki – za godzinę pracy można było zarobić 300 dolarów.
Od tamtej pory Dell'Orefice pozowała takim legendom fotografii jak Richard Avedon, Irving Penn, Norman Parkinson i Steven Meisel, a zdjęcia przez nich zrobione są do dziś kultowe. To ona tworzyła legendę pierwszych supermodelek, które są ważniejsze niż stroje, które prezentują.
Mimo iż chodzi o lasce, a po nieudanej operacji plastycznej sparaliżowało jej połowę twarzy, wciąż pracuje. Ostatnio została gwiazdą kampanii reklamowej Rolexa i domu mody Adrienne Vittadini, a u Alberty Ferretti chodziła na wybiegu w strojach na sezon zima 2011-12.
"Teraz płacą mi więcej"
Czy po ponad 60. latach kariery wciąż musi pracować? Raczej tak. Ma za sobą dwa bankructwa. Gdy w latach 80-tych XX wieku straciła swoje oszczędności po raz pierwszy, była zmuszona wystawić na aukcji w Sotheby's pamiątki z lat 1940-80.
W grudniu 2008 odebrała telefon od przyjaciela, który poinformował ją, że została oszukana, po tym, jak zainwestowała majątek u finansisty Bernarda Madoffa. Zareagowała: - Po raz drugi straciłam oszczędności całego mojego życia. I znowu muszę zaczynać od początku.
Po trzech rozwodach i śmierci ostatniego narzeczonego modelka weteranka żyje samotnie w Nowym Jorku. Zapytana, czym różni się jej praca dziś od tej sprzed lat, odpowiada krótko: - Teraz płacą mi dużo więcej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe