Niemcy szukają winnych śmierci słynnego niedźwiedzia Knuta. Zwierzę padło na oczach widzów w sobotę. Kilkanaście godzin leżało martwe w wodzie, na swoim wybiegu. Niemieccy obrońcy praw zwierząt oskarżają dyrekcję berlińskiego zoo, że to ona - poprzez liczne zaniedbania - przyczyniła się do śmierci misia.
Przyczyny śmierci Knuta nie są na razie znane. Mimo to niemiecki oddział stowarzyszenia PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) jest przekonany, że mogło mieć to związek z fatalnymi warunkami w jakich - zdaniem obrońców zwierząt - przetrzymywany był niedźwiedź.
Ludzie z PETA wytykają dyrekcji zoo, że wielkim błędem było na przykład umieszczenie Knuta na jednym wybiegu z trzema dorosłymi samicami. Dyrekcja nie widzi w tym nic złego i zapewnia, że jej "gwieździe" nie działa się żadna krzywda.
Odrzucony, ocalony
Świat po raz pierwszy usłyszał o Knucie cztery lata temu. Tuż po porodzie matka odrzuciła go i niedźwiadek trafił pod opiekę jednego z pracowników zoo. Zdjęcia, na których opiekun karmi z butelki Knuta mlekiem obiegły cały świat.
Od tamtego czasu do soboty niedźwiedź zarobił dla berlińskiego zoo kilkanaście milionów euro. O jego śmierci napisały wszystkie największe niemieckie dzienniki. Mieszkańcy Berlina, przed wybiegiem, w którym mieszkał, składają od kilkudziesięciu godzin kwiaty i palą znicze.
Źródło: Polskie Radio, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP