Panna młoda, która spadła z powozu jadąc na swój ślub, po sześciu tygodniach leczenia stanęła na ślubnym kobiercu. Tym razem pojechała do kościoła samochodem, Rolls-Roycem.
29-letnia Sophie Clarke nie chciała ryzykować drugi raz i wynajęła limuzynę. Do koni ma awersję i zapewnia, że do żadnego się nie zbliży przez dłuższy czas.
Poprzednim razem jechała na ślub w powozie. Ciągnący go koń nagle spłoszył się i poniósł, a bryczka się rozbiła. 29-latkę wyniesiono na noszach. Panna młoda doznała wstrząsu mózgu, uszkodzenia szyjnego odcinka kręgosłupa, odniosła też poważne obrażenia głowy i nóg, Według ratowników medycznych, upadek złagodziła suknia ślubna (warta 2 tys. funtów brytyjskich).
Historia z happy endem
Ślub odbył się wczoraj w brytyjskiej miejscowości Bretforton, panna młoda jeszcze lekko utykała. Państwo młodzi jadą teraz w podróż poślubną do Stanów Zjednoczonych, zobaczą Las Vegas i Wielki Kanion.
29–letnia Sarah mówi, że upadek z powozu zmienił radykalnie jej poglądy na życie. – To było doświadczenie, które mnie odmieniło – mówi. Zmieniła się jej hierarchia wartości. Przyznaje, że wcześniej ceniła sobie m.in. zaproszenia na snobistyczne przyjęcia, a teraz ważny jest dla niej przede wszystkim mąż, Karl.
Źródło: Daily Mail, altair.com.pl
Źródło zdjęcia głównego: dailymail.co.uk