Justin Bieber po raz kolejny sparzył się historią. W środę odwiedził świątynię Yasukuni w Tokio, poświęconą pamięci żołnierzy Cesarstwa Japońskiego zabitych w pierwszej połowie XX wieku. Dla Chińczyków i Koreańczyków to symbol japońskiego imperializmu i agresji. Krok Kanadyjczyka wywołał falę oburzenia.
Kwestia odwiedzania świątyni Yasukuni regularnie wywołuje napięcia w relacjach Japonii i jej sąsiadów, którzy nerwowo reagują zwłaszcza na pojawianie się w niej członków władz. Traktowane to jest jako prowokacja i akt obraźliwy.
Podejmując decyzję o odwiedzeniu świątyni, Bieber wpadł w historyczno-polityczną pułapkę, prawdopodobnie nawet o niej nie wiedząc. Zgodnie z obowiązującą modą nie omieszkał zrobić sobie zdjęcia, które natychmiast trafiło na Instagram z podpisem "Dziękuję za wasze błogosławieństwa".
Fotografia błyskawicznie rozprzestrzeniła się po sieci i wywołała falę oburzenia wśród chińskich i koreańskich fanów kanadyjskiej gwiazdy. W reakcji Bieber usunął zdjęcie i przeprosił. Jak tłumaczy, tylko przejeżdżał koło świątyni i stwierdził, że jest piękna, wobec czego postanowił do niej wejść. - Zostałem wprowadzony w błąd, myślałem, że świątynie są wyłącznie miejscami modlitwy - stwierdził.
To już druga wpadka tego rodzaju w karierze Biebera. W 2013 roku odwiedził muzeum Anny Frank, młodej żydówki zamordowanej w niemieckim obozie koncentracyjnym. Wówczas również nie omieszkał zrobić sobie mało poważne zdjęcia, a w książce pamiątkowej wyraził nadzieję, że Frank byłaby jego fanką - za co spotkała go krytyka.
Autor: mk/tr/zp / Źródło: Time
Źródło zdjęcia głównego: Vue Movie