Co prawda niezadowolone z imienia dziecko może je zmienić, ale zanim to nastąpi, przez kilkanaście lat dźwiga brzemię szalonych kaprysów rodziców. W polskich rejestrach coraz częściej pojawiają się dziwaczne, obcobrzmiące imiona, jak: Seven (siedem), Apple (jabłko) czy Suri (dzika róża). To konsekwencja emigracji zarobkowej Polaków. Pierwsze jaskółki tej mody dotarły na Podhale.
Dawniej obowiązywał spis imion, wśród których można było wybrać imię dla swojego dziecka. Dziś panuje duży liberalizm. Nie możemy jedynie zarejestrować imienia, które jest zdrobniałe, ośmieszającego lub nie wskazuje płci.
Zniknął Jan Paweł
Dwa lata temu na Podhalu rodzice najczęściej rejestrowali Jakubów, Kacprów, Michałów czy Dawidów oraz Julie, Anny czy Wiktorie. W Nowotarskim Urzędzie Stanu Cywilnego sporadycznie pojawiały się też oryginalniejsze imiona: Kasandra, Jurand, Kayah i Pascal. Okazało się, że minęła moda na niezwykle popularne niegdyś Marie, Franków czy Łukaszów.
Po śmierci polskiego papieża z rejestrów zniknął Jan Paweł, Benedykt jednak się nie pojawił.
Dzieci urodzone na emigracji
W zeszłym roku tendencja nieco się zmieniła - urząd rejestrował dzieci, które przyszły na świat za granicą (co ma związek z emigracją zarobkową rodziców do Anglii, Irlandii czy Niemiec) - a więc imię przepisywano z aktu zagranicznego do polskich ksiąg. W wyniku tego obok typowo polskich, w podhalańskich rejestrach pojawiają się imiona typu: Rocco, Dominique, Devi, Elisa, Fabrizio, Celine, Andrea, Pyan, Leo, Yasmine, Natanel czy Luis. Tylko w Zakopanem takich dzieci zostało zarejestrowanych 69.
Źródło: Tygodnik Podhalański.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu