Połączone wojska Litwy i Korony w tegorocznej rekonstrukcji Bitwy pod Grunwaldem zgodnie z prawdą historyczną pokonały Krzyżaków i ich sprzymierzeńców. Rycerze stanęli na polu w przemokniętym rynsztunku i po kostki w błocie. W walce wzięło ich udział zaledwie około tysiąca, bo z powodu pogody wiele osób zrezygnowało z udziału w imprezie. Także widzów było nieporównywalnie mniej niż w ubiegłych latach.
Rekonstrukcja bitwy odbywała się zgodnie z wersją opisaną przez kronikarza Jana Długosza i Henryka Sienkiewicza w "Krzyżakach": najpierw posłowie krzyżaccy próbowali sprowokować króla Jagiełłę wręczając mu dwa nagie miecze.
Gdy już doszło do potyczki, jej losy przechylały się to na stronę polsko-litewską, to na krzyżacką ale blisko godzinna bitwa zakończyła się tak, jak powinna: zginął Wielki Mistrz a jego wojska przegrały z połączonymi siłami polsko-litewskimi.
Do walki po błocie
Tak naprawdę jednak wszystkich grunwaldzkich rycerzy pokonała w tym roku pogoda. Ponieważ od piątkowego poranka niemal bez przerwy w Grunwaldzie padał deszcz tamtejsze pola i obozowiska zamieniły się w przestrzenie grząskie, śliskie i niebezpieczne dla ubranych w metalowe zbroje rycerzy. Wszyscy oni przed bitwą zapowiadali, że będą zmuszeni do większej niż zwykle uwagi, ponieważ upadek na śliskiej nawierzchni, jak mówili, mógł się dla nich zakończyć poważną kontuzją (metalowe buty, które zakładają zbrojni ważą ok. 2 kg).
- Normalnego gumiaka trudno w tym błocie wyciągać, a co dopiero metalowy but - mówił rycerz z Chorągwi Wielkiego Mistrza Piotr Żebrowski. Rycerze z Chorągwi Gończej (mieszkają w niej rycerze z Olsztyna, Bydgoszczy, Elbląga) przyznawali, że martwią się o zbroje. - Błoto wejdzie wszędzie, w każdy zakamarek. Doczyszczenie takie zabłoconej zbroi to rzecz ciężka - mówili rycerze.
Wielu rycerzy mówiło, że pod zbroję założą wilgotne ubrania, waciaki. - Suszyliśmy je trochę nad ogniem ale niewiele to dało - mówili.
Na szczęście podczas rekonstrukcji obyło się bez większych wypadków.
Choć Bitwa pod Grunwaldem w 1410 roku była bitwą konną w sobotę na pole walki wyszło niewiele koni. Z powodów finansowych w tym roku i tak miało być ich mniej, z niektórych z zamówionych wcześniej zrezygnowano z powodu tego, że łąka, na której odbywała się bitwa była podmokła i śliska.
Wszystko przemokło
Z powodu deszczu wielu obozujących w płóciennych namiotach nie doczekało bitwy. - Wszystko, dosłownie wszystko ludziom przemokło. Ci, co obozowali z dziećmi zwinęli się już wieczorem do domów - informowały kobiety z Chorągwi Gończej.
Zgodnie z zapowiedzią Sławomira Moćkuna z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem, na pole bitwy wyszło ok. tysiąca rycerzy. Wcześniej planowano, że będzie ich 1,2-1,3 tys.
Ciągle pada
Od piątku nad Grunwaldem pada niemal bez ustanku. Porośnięte trawą grunwaldzkie łąki nasiąkły wodą tak mocno, że zamieniły się w bajora. W rycerskich obozach błota było po kostki, rycerze gdzie tylko mogą kładli wiązki słomy, która ułatwiała poruszanie się po błocie. Wiele kobiet i ci z mężczyzn, którzy nie brali udziału w bitwie brodziło po błocie boso. Siąpiący deszcz dość skutecznie odstraszył widzów. Do południa na Pola Grunwaldu zjechało zaledwie kilka tysięcy osób. Później przybyło jeszcze kilka tysięcy, ale widzów było i tak nieporównywalnie mniej niż w latach, gdy nad Grunwaldem świeciło słońce. Wiele parkingów było tak bardzo grząskich, że porządkowi przygotowali ciągniki, które pomagały kierowcom wyjechać z parkingów.
Autor: ktom\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24