Ma 204 "płatki" z miedzi, z których każdy reprezentuje jeden z konkurujących ze sobą narodów. Na stadion wnieśli je sportowcy, a następnie zostały dołączone do długich rur na środku areny, by w kulminacyjnym momencie ceremonii otwarcia igrzysk utworzyć jeden gigantyczny płomień. - Mój znicz olimpijski był robiony niczym w warsztacie gadżetów Bonda - zdradził projektant Thomas Heatherwick.
To była najlepiej strzeżona tajemnica otwarcia igrzysk olimpijskich. I, zgodnie z opiniami, stała się najbardziej olśniewającym finałem uroczystości, niepodobnym do żadnego innego znicza olimpijskiego w historii.
Konkurencja dla 300 ton z Pekinu
To 204 miedziane miski przypominające płatki mniszka lekarskiego, na których umieszczono mini flagi narodowe wszystkich konkurujących państw, wraz z ich nazwą i logo londyńskiej imprezy. Każdą na stadion wniosły reprezentacje krajów. Potem zamontowano je na wysokich na 8,5 m rurach ze stali nierdzewnej, które miały imitować łodygi. W środku poprowadzono gaz ziemny, który dostawał się do nich z mechanizmu dziesięciu pierścieni na środku areny, gdzie zamocowano rury. Gdy konstrukcja zamieniła się w otwarty kwiat, siedmiu młodych sportowców zapaliło obiekt. Na końcu każde ramię podniosło się i scaliło w jeden ogromny płomień.
Całość dała niezwykle widowiskowy efekt i choć znicz waży 16 ton sprawiał wrażenie lekkości. To zamierzony cel autora Thomasa Heatherwicka, wybitnego brytyjskiego designera, którego branża nazywa "Leonardem da Vinci naszych czasów".
- Byłem świadom, że znicze olimpijskie z imprezy na imprezę są coraz większe i większe, cięższe i potężniejsze. Czułem, że nie powinienem starać się tworzyć czegoś, co przegoni poprzednika, czyli znicz z Pekinu, który ważył 300 ton - tłumaczył telewizji BBC projektant, który swoje Heatherwick Studio założył w Londynie w 1994 roku i od tamtej pory wierny jest idei "połączenia architektury, designu i rzeźby w jednym".
Dążył raczej do tego, by "204 małe obiekty spotkały się i wyrastały z centrum stadionu, a potem unosiły się niczym nasiona dmuchawca". - Zależało mi, by wszystkie płomienie połączyły się w jeden, a całość nie wyglądała jak znicz olimpijski. Jednocześnie wszystko musiało współgrać z koncepcją ceremonii przygotowaną przez reżysera Danny'ego Boyle'a - opowiadał autor.
Jak w warsztacie gadżetów dla Bonda
Miski zostały wykonane z miedzi przez brytyjskich rzemieślników, którzy przygotowują blachy dla producentów samochodów, takich jak Bentley. - To było jak robota w warsztacie gadżetów dla Bonda - Heatherwick nie krył satysfakcji.
Ale najpierw jego firma przeprowadziła czasochłonne badania, jakiego rodzaju palnik i jaki kształt płomienia jest potrzebny, by jego wizja artystyczna mogła być zrealizowana. Ważne były też kwestie bezpieczeństwa. - Płomienie same w sobie są piękne, ale równie niebezpieczne, dlatego zanim cały mechanizm został zaprojektowany, wyprodukowany i dostarczony na stadion, przeszedł wiele testów palnika i systemu zapłonu. I to było wyzwanie - przyznał projektant.
Ważne było coś jeszcze. - Myśląc o tym niesamowitym wydarzeniu wpadłem na pomysł, że każde z 204 ramion znicza będzie symbolizować państwa, które biorą udział w sportowej rywalizacji, a wspólny płomień pokojową atmosferę, w której ta walka się odbywa - wyjaśnił.
Po ceremonii otwarcia igrzysk znicz został przeniesiony nad południową bramę główną Stadionu Olimpijskiego. A po 12 sierpnia zostanie zdemontowany i przekazany Komitetowi Olimpijskiemu. - Chcemy, by igrzyska w Londynie były na każdym kroku inne niż pozostałe. Dlatego każdą z miedzianych misek będzie można zabrać do domu. Tym samym kawałek znicza na zawsze zostanie w 204 krajach - wytłumaczył ideę.
Budynek z 60 tys. przezroczystych prętów
42-letni Thomas Heatherwick to światowej sławy architekt i designer. Ukończył Politechnikę w Manchesterze i londyński Royal College of Art, krótko potem dostał nagrodę księcia Filipa dla najlepszego projektanta Wielkiej Brytanii. Dziś jest honorowym członkiem Royal Institute of British Architecture.
Tworzy meble, budynki, wnętrza sklepów, stadiony piłkarskie, rzeźby, a nawet autobusy Boris, które od początku roku jeżdżą po Londynie. Jedną z jego najbardziej znanych prac jest usunięta z powodów bezpieczeństwa kolczasta rzeźba B of the Bang, wzniesiona w 2004 roku obok stadionu w Manchesterze (jeden z 22 stalowych kolców urwał się i spadł na ziemię, nikt nie został ranny).
Ale najbardziej widowiskowy projekt to brytyjski pawilon na Expo 2010 w Shanghaju o nazwie Katedra Nasion (Seed Cathedral). To futurystyczny projekt składający się z 60 tysięcy cienkich, przezroczystych, akrylowych prętów. W środku prezentowano osiągnięcia londyńskich Królewskich Ogrodów Botanicznych, które dziennie oglądało 50 tys. osób. Dziś to ikona architektury - jej modele znajdują się w muzeach sztuki współczesnej, m.in. w paryskim Pompidou.
Autor: Agnieszka Kowalska / Źródło: BBC News, Daily Telegraph, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: LOCOG "London 2012"