Obywatele tych krajów nie wjadą do USA. Zakaz wszedł w życie

Lotnisko Newark-Liberty, nieopodal Nowego Jorku
Administracja Donalda Trumpa chwali się deportacjami (materiał "Faktów" TVN ze stycznia 2025 roku)
Źródło: Marcin Wrona/Fakty TVN
Zakaz wjazdu do USA dla obywateli 12 państw, głównie Afryki i Bliskiego Wschodu, zaczął obowiązywać w poniedziałek - przypomniała agencja AP. Są jednak wyjątki.

Zakaz obejmuje obywateli Afganistanu, Czadu, Republiki Konga, Gwinei Równikowej, Erytrei, Haiti, Iranu, Libii, Mjanmy (Birmy), Somalii, Sudanu i Jemenu. Częściowe ograniczenia dotyczą obywateli Burundi, Kuby, Laosu, Sierra Leone, Togo, Turkmenistanu i Wenezueli.

Zakaz nie unieważnia wcześniej wydanych wiz, jednak nowe aplikacje wizowe będą odrzucane.

Ogłaszając zakaz prezydent Donald Trump twierdził, że ma on na celu ochronę "bezpieczeństwa narodowego i interesu narodowego Stanów Zjednoczonych i ich obywateli".

Wyłączania

Wyłączeni z zakazu są Afgańczycy kwalifikujący się do programu specjalnych wiz imigracyjnych, przyznawanych osobom, które pomagały rządowi USA podczas wojny w Afganistanie - podkreśliła Associated Press.

Inne wyjątki obejmują posiadaczy zielonych kart, osoby z podwójnym obywatelstwem oraz sportowców i trenerów podróżujących na największe wydarzenie sportowe odbywające się w USA.

W zeszłym roku USA wydały obywatelom 12 objętych zakazem państw 170 tys. wiz, głównie przeznaczonych dla turystów, przedsiębiorców i studentów. 

Negatywne reakcje przedstawicieli krajów objętych zakazem

Dziennik "New York Times" przypomniał, że Unia Afrykańska wydała w czwartek oświadczenie, w którym zwróciła uwagę na "potencjalny negatywny wpływ", jaki ta decyzja może mieć na relacje międzyludzkie, handel, edukację i "starannie pielęgnowane przez dziesięciolecia stosunki dyplomatyczne".

Minister spraw wewnętrznych Wenezueli Diosdado Cabello nazwał rząd USA "faszystowskim" i stwierdził, że "pobyt w Stanach Zjednoczonych stanowi duże ryzyko dla każdego, nie tylko dla Wenezuelczyków". Władze Iranu stwierdziły, że zakaz jest "jednoznaczną oznaką chęci dominacji i rasistowskiej mentalności wśród amerykańskich ustawodawców".

W Waszyngtonie ambasador Somalii - kraju, który Trump określił jako "bezpieczną przystań dla terrorystów" - oświadczył pojednawczo, że jego rząd jest "gotowy do podjęcia dialogu w celu rozwiązania podniesionych obaw".

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Zobacz także: