Poleciłem natychmiastową kontrolę w sprawie przedsiębiorcy ze Słupcy w województwie wielkopolskim - poinformował na konferencji prasowej wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. "Gazeta Wyborcza" informowała wcześniej, że 33. Baza Lotnictwa Transportowego w Powidzu nie chce wywiązać się z umowy z biznesmenem.
- Jeśli chodzi o tę sprawę przedsiębiorcy, ja poleciłem natychmiastową kontrolę, zarządziłem do inspektoratu kontroli tylko trzy dni czasu na przedstawienie wyniku. Departament prawny ministerstwa też to bardzo wnikliwie analizuje - mówił wicepremier przed wylotem do Stanów Zjednoczonych.
Kosiniak-Kamysz: weryfikujemy sprawę
- Oczywiście to wojsko podpisało umowę i dlatego nadzorując, spełniając cywilną nadzór nad armią, weryfikujemy. Ja jestem zawsze zdania, z umów należy się wywiązywać, trzeba to robić starannie w oparciu o polskie prawo i taką będę decyzję podejmował - powiedział.
Dodał, że "jeżeli ktoś przekroczył lub nie dopełnił swoich obowiązków, poniesie za to konsekwencje".
Powiedział, że wyniki kontroli pozna "zaraz po powrocie z Waszyngtonu". - Ja zrobię zawsze wszystko, stoję po stronie polskich przedsiębiorców w oparciu o przepisy prawa i o rzetelność. Zawsze tak będę postępował - mówił.
Sprawa przedsiębiorcy
Jak informowała "Gazeta Wyborcza", Dariusz Górczyński, mieszkaniec Słupcy w województwie wielkopolskim, w 2024 roku nawiązał współpracę z 33. Bazą Lotnictwa Transportowego w Powidzu. W wyniku wygranego przetargu jego firma - pralnia przemysłowa Centrala Czystości - miała świadczyć usługi prania odzieży wojskowej. Zgodnie z deklaracjami zawartymi w dokumentacji przetargowej, wojsko miało dostarczać do pralni około 7 ton odzieży dziennie, co dawało miesięcznie około 150 ton.
Jak podaje dziennik, na podstawie tych założeń wartość kontraktu szacowano na ponad 12 milionów złotych. W celu realizacji umowy Górczyński zaciągnął kredyt na rozbudowę pralni, zatrudnił pracowników, nawiązał współpracę z podwykonawcą, a także przygotował infrastrukturę na terenie bazy wojskowej, w tym kontenery i stanowiska obsługi.
Pomimo gotowości do rozpoczęcia świadczenia usług, rzeczywista ilość dostarczanej odzieży była znacznie mniejsza niż przewidywana. Zamiast kilku ton dziennie, firma otrzymywała około 500 kilogramów odzieży. Jak twierdzi przedsiębiorca, zgodnie z zapisami umowy oraz ustnymi zapewnieniami dowództwa, w przypadku niedostarczenia przez wojsko deklarowanej ilości odzieży, przysługiwało mu 50 proc. wartości kontraktu. Do tej pory jednak nie otrzymał żadnej rekompensaty.
- Wciąż liczyłem, że wojsko wypłaci mi 50 proc. oferowanej kwoty, co gwarantowała mi umowa, gdyby to oni nie wywiązali się z deklarowanych ilości brudnego prania. To było zapisane w umowie, taką deklarację dostałem od dowódcy. Ale oni nic nie wypłacili. Zostałem z niczym. Dziś jestem na skraju bankructwa - powiedział Górczyński w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Źródło: tvn24.pl, "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak