Coraz częściej odnotowywane są skargi klientów, którzy skuszeni wizją dużych zarobków, stają się ofiarami oszustwa i mają problem z odzyskaniem swoich pieniędzy - ostrzega biuro Rzecznika Finansowego. W najgorszym scenariuszu ofiary pozostają nie tylko ze stratami w postaci utraconych oszczędności, ale i zaciągniętymi zobowiązaniami kredytowymi.
Biuro Rzecznika wskazało, że mechanizm działania osób podających się za przedstawicieli platform inwestycyjnych czy analityków inwestycyjnych jest w dużej mierze powielany.
Działania przestępców
"W pierwszej fazie oszustwa z klientem kontaktuje się przedstawiciel platformy. Zapewnia o jej skuteczności oraz nierzadko oferuje wsparcie inwestycyjne doświadczonego analityka lub bota (specjalnie przygotowanego oprogramowania, które ma analizować rynki inwestycyjne i wskazywać klientowi, w co inwestować). Dla zainicjowania tych usług klient ma z reguły wpłacić na rachunek platformy określoną kwotę, co umożliwi pracę analityków i otwarcie rachunku inwestorskiego" - wyjaśniono.
Jak dodano, często już na tym etapie przedstawiciel firmy, celem wyjaśnienia zasad funkcjonowania platformy, proponuje użycie aplikacji służącej do zdalnej kontroli komputera. W tym momencie może również chcieć uzyskać dostęp do danych, umożliwiających logowanie do banku lub dane karty kredytowej, celem pomocy w zasileniu rachunku inwestorskiego. Biuro Rzecznika ostrzega, że w ten sposób oszuści mają możliwość zlecenia przelewów, a nawet zaciągnięcia kredytów w imieniu klienta banku.
Biuro, tłumacząc mechanizm działania oszustów, wskazało, że po pierwszej wpłacie klient otrzymuje dostęp do konta na platformie, na którym prezentowane są wpłacone środki oraz ma możliwość dokonywania czynności, które wyglądają jak inwestowanie w określone instrumenty.
Druga faza oszustwa
Wtedy - jak podkreślono - rozpoczyna się druga faza oszustwa. "W tym okresie klient może być informowany za pośrednictwem konta użytkownika lub analityka, że jego czynności odnotowują wymierne korzyści lub wręcz przeciwnie, ponosi coraz większe straty z uwagi na wahania rynkowe. Pierwszy przypadek ma zachęcić klienta do lokowania kolejnych środków i powiększania tak łatwo uzyskanych profitów. Drugi ma zmobilizować do kolejnych wpłat, celem szybkiego odrobienia straty. W obu przypadkach najczęściej utrzymywany jest stały kontakt telefoniczny między klientem a analitykiem platformy, który uspokaja i zachęca do kolejnych 'inwestycji'" - wytłumaczono.
Biuro wskazało, że na tym etapie działania przedstawiciele platform intensyfikują działania i kontakty z klientem. Stają się oni bardziej zaangażowani, często wywierają presję na klientów, strasząc ich stratami lub krótkimi terminami na podjęcie decyzji inwestycyjnej. Faza ta trwa do chwili, gdy klient jest skłonny do dalszych wpłat. "W końcowej fazie oszustwa, gdy klient stanowczo wyraża brak woli dalszej współpracy (nierzadko już po dokonaniu znacznych wpłat lub nawet zaciągnięciu w tym celu zobowiązań finansowych) i zgłasza żądanie wypłaty środków zgromadzonych na platformie (w tym często zysków), okazuje się, że pojawiają się problemy techniczne po stronie platformy lub banków zagranicznych. Niekiedy pojawia się informacja o zablokowaniu zleconego przez platformę przelewu ze strony Komisji Nadzoru Finansowego lub innego organu wzbudzającego zaufanie klienta" - dodano.
Wyjaśniono, że przedstawiciele platform informują np. o konieczności uiszczenia podatku dochodowego od wypłacanej kwoty lub dokonania przelewu autoryzującego, celem zwolnienia środków przez KNF.
"Wszystkie działania na tym etapie mają jeden cel. Oszustom chodzi o nakłonienie klienta – ofiary do dalszej wpłaty środków finansowych. Zdarzają się nawet przypadki, kiedy niewielka część środków istotnie zostaje zwrócona klientowi, celem uwiarygodnienia dobrej woli po stronie platformy i tym samym zmotywowania do działania zgodnie z wolą oszustów" - przestrzega Biuro Rzecznika Finansowego.
Najgorszy scenariusz
Ostatecznie jednak klienci nie odzyskują środków, a w najgorszym scenariuszu, pozostają nie tylko ze stratami w postaci utraconych oszczędności, ale i zaciągniętymi przez siebie lub przez rzekomych analityków platform zobowiązaniami kredytowymi.
Rzecznik zwraca uwagę, że omówione platformy inwestycyjne bardzo często są zarejestrowane w egzotycznych państwach, takich jak Dominikana czy Saint Vincent i Grenadyny na Morzu Karaibskim, choć - aby uwiarygodnić swoją działalność - mogą mieć również siedziby w krajach europejskich.
Biuro podkreśla, że w każdym jednak przypadku są to podmioty niepodlegające pod nadzór finansowy, nie posiadają zezwoleń na prowadzenie działalności inwestycyjnej, w tym doradztwa inwestycyjnego. Z tego też powodu pojawiają się one na liście ostrzeżeń publicznych KNF.
Rzecznik zaapelował, aby zachować szczególną ostrożność w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych i przede wszystkim weryfikować podmioty, którym chcemy powierzyć swoje pieniądze. Warto w tym miejscu sprawdzić, czy dana firma nie znajduje się np. na liście ostrzeżeń KNF bądź przeszukać strony internetowe. Często bowiem zanim dana firma znajdzie się na celowniku np. KNF, w internecie można znaleźć informacje od oszukanych klientów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock