Opodatkowanie bardzo popularnych we Francji pikników ma pomóc krajowi w walce z rosnącą górą plastikowych śmieci. Decyzja francuskiego ministerstwa środowiska zszokowała amatorów żabich udek spożywanych w plenerze.
Tym radykalnym krokiem rząd chce nauczyć piknikujących rodaków czystości - relacjonuje "Dziennik".
- Nie chcemy tego nazywać podatkiem. To raczej dodatkowa składka na produkty, po których zostaje góra śmieci - gazeta cytuje próbującego łagodzić ewentualną krytykę ministra środowiska Jean-Louis Borloo.
Mniej śmieci, głupcze!
Głównym celem ministerstwa przy wprowadzaniu opodatkowania jest zmniejszenie produkcji odpadów. Przede wszystkim produktów z plastiku, które nie podlegają recyklingowi - czyli także plastikowych talerzyków, sztućców i kubków. Podatek ma wynosić 90 eurocentów do każdego kilograma takiej jednorazowej zastawy.
A jest to ogromna, i kosztowna góra śmieci, wynosząca rocznie średnio 360 kg śmieci pozostawianych przez przeciętnego Francuza - wylicza "Dziennik".
Francuskie parki w każdy weekend pełne są amatorów jedzenia pod chmurką. Dlatego nic dziwnego, że słowa ministra Borloo od razu spotkały się z gwałtowną reakcją opozycji. - Dlaczego zamiast opodatkować bogaczy, którzy mogą sobie pozwolić na jadanie w restauracjach, atakujemy biedniejszych, którym musi wystarczyć piknikowanie? - pytał Stephane Le Foll z Partii Socjalistycznej.
Źródło: tvn24.pl, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu