Policjanci z Łomży zatrzymali 57-latka, który był poszukiwany przez sąd do odbycia kary roku i dwóch miesięcy pozbawienia wolności. Mężczyzna trafił do zakładu karnego, ale Służba Więzienna od razu go wypuściła. Okazało się bowiem, że tego samego dnia kara się kończyła. Wolnością nie cieszył się jednak zbyt długo. Sprawa okazała się bardziej złożona.
Zaczęło się tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy to 57-latek chodził nocą ulicami jednej z wsi powiatu łomżyńskiego i słuchał głośno muzyki.
"Wszedł również na jedną z posesji, gdzie dobijał się do okien i kopał w drzwi wejściowe domu, a gdy nikt nie otworzył uszkodził lusterko boczne samochodu stojącego na posesji. Następnego dnia rano wrócił i próbował uszkodzić drugi samochód. Został powstrzymany przez właścicielkę, wobec której kierował groźby pozbawienia życia" - informuje policja w komunikacie.
Sąsiadom "groził pozbawieniem życia oraz spaleniem domu"
Mężczyzna groził również swojej żonie, do której miał zakaz zbliżania się i kontaktowania się.
"W sylwestra natomiast udał się do byłych sąsiadów, którym także groził pozbawieniem życia oraz spaleniem domu. Tydzień później wrócił na ich posesję, wdarł się do domu, którego nie chciał opuścić, a przy tym wyzywał i groził mieszkańcom, czym zakłócił mir domowy" - czytamy w komunikacie.
Po tym, jak mężczyznę zatrzymała policja, usłyszał zarzuty m.in. kierowania gróźb karalnych i naruszenia miru domowego. Prokuratura zastosowała wobec niego środki wolnościowe
- Prokurator nadzorujący sprawę ocenił, że będą one wystarczające. Mężczyzna miał m.in. dozór policji połączony z zakazem kontaktowania się i zbliżania do żony - mówi Małgorzata Kosiorek-Soboń, szefowa Prokuratury Rejonowej w Łomży.
Odwieźli go do więzienia, od razu został wypuszczony
W środę, 8 stycznia, policja znów jednak zatrzymała mężczyznę. Tym razem chodziło o postanowienie sądu, z którego - jak informują mundurowi w komunikacie - wynikało, że jest on poszukiwany do odbycia kary roku i dwóch miesięcy pozbawienia wolności za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu oraz kradzież.
- Decyzję Sądu Rejonowego w Łomży o poszukiwaniu dostaliśmy tego samego dnia, w którym zatrzymaliśmy mężczyznę. W ostatnich tygodniach były wobec niego również inne interwencje - mówi nam asp. szt. Karolina Wojciekian z Komendy Miejskiej Policji w Łomży.
Policjanci odwieźli go po zatrzymaniu do zakładu karnego. Służba Więzienna, tego samego dnia wypuściła go jednak na wolność.
- Funkcjonariusze SW powiedzieli nam, że możliwe, że tak się stanie, gdyż mężczyzna prawdopodobniej odbył już karę wcześniej. My takiej wiedzy nie posiadaliśmy - zaznacza asp. szt. Karolina Wojciekian.
Pułkownik Zbigniew Jankowski, dyrektor zakładu karnego w Czerwonym Borze napisał nam, że dzień, w którym mężczyzna został przywieziony był dniem, w którym kończyła mu się kara. O czym mężczyzna został poinformowany. Tak samo jak policjanci.
Sąd: zostały mu tylko dwa dni kary
Sędzia Jan Leszczewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży, wyjaśnia że 57-letni Marek K. po tym jak został skazany na rok i dwa miesiące więzienia przebywał początkowo w zakładzie karnym, jednak sąd zgodził się na to, aby mężczyzna mógł dokończyć odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego.
- Sąd uchylił jednak decyzję w tej sprawie. Okazało się bowiem, że mężczyzna nie przestrzega porządku prawnego, nadużywa alkoholu i są wobec niego interwencje policji. Wydany został więc nakaz doprowadzenia mężczyzny do zakładu karnego, co też policja zrobiła. W nakazie zaznaczone było jednak, że do odsiadki zostały mu tylko dwa dni. Służba Więzienna wypuściła go jednak na wolność, bo - zachowując wszelkie procedury - zaliczyła mu w poczet kary czas, którym minął po zatrzymaniu i który spędził w policyjnym areszcie. Wszystko odbyło się więc zgodnie z prawem - tłumaczy sędzia.
Policja: nie było napisane, że zostały tylko dwa dni
Cytowana wcześniej asp. szt. Karolina Wojciekian mówi, że w decyzji sądu nie było jednak napisane, że mężczyźnie zostało do odsiadki tylko dwa dni.
Lokalny portal mylomza.pl pisał, że po tym, jak policjanci dowiedzieli się iż mężczyzna jest na wolności, ostrzegali mieszkańców. Co asp. szt. Wojciekian nam potwierdza, z tym że - jak mówi - mundurowi informowali tylko osoby, które wcześniej (przed świętami i w sylwestra) składały wobec mężczyzny zawiadomienia.
Kolejne zawiadomienie o groźbach
Ostatecznie 57-latek trafił w ręce policji jeszcze tego samego dnia, w którym został wypuszczony z zakładu karnego.
- Został zatrzymany wieczorem w jednej z miejscowości w gminie Śniadowo. Sam zadzwonił na policję, twierdząc, że wydarzył się wypadek, a na drodze leży potrącony mężczyzna. Okazało się, że taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Było to więc bezpodstawne zgłoszenie. W międzyczasie wpłynęło do nas zawiadomienie od członka jego rodziny. Chodziło o kolejne groźby karalne - wyjaśnia asp. szt. Wojciekian.
Trafił w końcu do aresztu
Policjantka podkreśla, że decyzją sądu (na wniosek prokuratury) mężczyzna został tymczasowo aresztowano na trzy miesiące.
- Za kierowania gróźb karalnych oraz naruszenia miru domowego mężczyźnie grozi do trzech lat pozbawienia wolności, jednak z uwagi na fakt, że przestępstw dopuścił się w warunkach recydywy kara może zostać zwiększona nawet o połowę - podsumowuje przedstawicielka policji w Łomży.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KMP Łomża