Na jednej z posesji w Boćkach (woj. podlaskie) rodzina wybierała się na lody. Gdy 44-letni ojciec podjechał pod dom, poczuł pod kołami lekkie tąpnięcie. Okazało się, że przejechał swoje 10-miesięczne dziecko. Sąd miał ogłosić wyrok wobec ojca oraz wobec - oskarżonego m.in. za namawianie do składania fałszywych zeznań - dziadka dziecka. Proces będzie jednak kontynuowany. Sąd uznał, że trzeba jeszcze przesłuchać dwóch policjantów.
Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim miał w środę (25 września) ogłosić wyrok w sprawie śmiertelnego potrącenia samochodem 10-miesięcznego dziecka. Zapadła jednak decyzja o kontynuowaniu procesu.
Sąd uznał bowiem, że konieczne jest dodatkowe przesłuchanie dwóch policjantów, którzy byli na miejscu wypadku. Kolejny termin rozprawy - za miesiąc.
Potrącił swoje 10-miesięczne dziecko
Do tragicznego wypadku doszło pod koniec sierpnia zeszłego roku w Boćkach. Z ustaleń śledczych wynika, że rodzina wybierała się z dziećmi na lody. Ich ojciec postanowił podjechać samochodem bliżej domu. - Wsiadłem, uruchomiłem silnik po czym, po wrzuceniu pierwszego biegu, ruszyłem do przodu w kierunku domu. Poczułem lekkie tąpnięcie, jakbym wjechał w jakąś nierówność. Nie usłyszałem, aby ktoś krzyknął, zapłakał czy też zapiszczał - mówił wtedy ojciec dziecka.
44-letni ojciec zawiózł syna, który doznał bardzo poważnych obrażeń, do punktu pomocy medycznej. Na miejsce był wzywany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Reanimacja dziecka nie przyniosła jednak efektu.
Dziadek miał namawiać do składania fałszywych zeznań
Prokuratura zarzuciła mężczyźnie nieumyślne spowodowanie śmierci swego dziecka. Oceniła, że nie zachował on należytej ostrożności podczas manewrowania samochodem i nie upewnił się, czy nikogo nie ma w pobliżu dużego, terenowego auta.
ZOBACZ TEŻ: Kierująca potrąciła dwoje dzieci na pasach
Tuż po zdarzeniu zatrzymany został również dziadek chłopczyka. Według ustaleń śledztwa, namawiał on rodziców dziecka do składania fałszywych zeznań, tworzył fałszywe dowody i zacierał ślady, by skierować śledztwo w innym kierunku. Według aktu oskarżenia, namawiał ich, by mówili policji, że nieznany samochód terenowy wjechał na posesję, potrącił raczkujące dziecko, a jego kierowca odjechał. Miał też namawiać do wskazywania innego niż rzeczywiste, miejsca wypadku.
Prokuratura chce po osiem miesięcy więzienia
W mowie końcowej wygłoszonej dwa tygodnie temu przed zamknięciem przewodu sądowego, prokuratura wnioskowała o kary po osiem miesięcy więzienia bez zawieszenia. Zarówno wobec ojca, jak i dziadka dziecka.
Na początku procesu obrońca ojca dziecka złożył wniosek o poddanie się karze przez jego klienta bez przeprowadzania rozprawy. Chciał więzienia w zawieszeniu, zmodyfikował ten wniosek, gdy prokuratura nie zgodziła się na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ostatecznie obrońca zawnioskował o osiem miesięcy więzienia bez zawieszenia.
Dziadek dziecka do zarzutów nie przyznaje się. Obaj oskarżeni nie uczestniczyli dotąd w żadnej z rozpraw.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24