44-letniej kobiecie prokuratura zarzuciła narażenie dwóch kilkuletnich córek na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Biegli orzekli, że dziewczynki były zagrożone sepsą i śmiercią. Obecnie są w rodzinie zastępczej.
Prokuratura zarzuciła kobiecie, że w okresie kilku miesięcy, na przełomie 2020 i 2021 roku, zaniedbała podstawową opiekę nad swoimi córkami (w wieku czterech i sześciu lat), narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Dziewczynki trafiły do szpitala m.in. ze złymi wynikami krwi, infekcjami i stanami zapalnymi, wszawicą, pogryzione przez insekty. Biegli orzekli, że było zagrożenie sepsą i śmiercią.
Przyznała się do winy, nie chciała dobrowolnie poddać się karze
W śledztwie 44-latka przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień i nie chciała dobrowolnie poddać się karze. Przy takich zarzutach groziło jej do pięciu lat więzienia.
Białostocki sąd rejonowy skazał ją we wtorek (23 listopada) na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Zobowiązał też kobietę do powstrzymywania się od spożywania alkoholu i orzekł o konieczności dozoru kuratora.
- Okoliczności popełnienia zarzucanego czynu i wina oskarżonej nie budzą żadnych wątpliwości – mówiła, w ustnym uzasadnieniu wyroku, sędzia Anna Jamiołkowska.
Dzieci w złej kondycji fizycznej i zdrowotnej
Przypominała, że dowodami w sprawie była m.in. dokumentacja medyczna i przesłuchania świadków – chociażby nauczycielek z przedszkola i policjantów.
- Z dokumentacji lekarza medycyny sądowej wynika, że dzieci były bardzo zaniedbane, w złej kondycji fizycznej i zdrowotnej, przy czym sprawcą tego stanu rzeczy była ich matka - uzasadniała sędzia.
Przestała radzić sobie, gdy mąż trafił do więzienia
Zwracała uwagę, że jeszcze pod koniec września 2020 roku rodzina funkcjonowała prawidłowo. Przywoływała zeznania opiekunek z przedszkola, które mówiły, że dziewczynki chodziły do tej placówki i były zadbane. Również pracownik socjalny w domu rodziny nie zauważył żadnych nieprawidłowości.
Sędzia mówiła, że okolicznością, która wiele zmieniła, było prawdopodobnie to, iż mąż kobiety trafił do więzienia.
- Wówczas przestała niejako radzić sobie z sytuacją, przestała prawidłowo funkcjonować i wówczas doszło do takiego dramatycznego zaniedbania dzieci – powiedziała.
Zdaniem sądu okres próby pozwoli zweryfikować "postawę oskarżonej"
Natomiast odnosząc się do kary stwierdziła, że w tej konkretnej sprawie nie ma potrzeby orzekania więzienia bez zawieszenia.
- Sam pobyt w zakładzie karnym nie sprawi, że będzie to osoba lepiej funkcjonująca jako matka. Zdaniem sądu osoba ta potrzebuje bardziej wsparcia, nadzoru, kontroli, motywowania do budowania właściwych postaw. Zdaniem sądu, ten nadzór kuratora taką rolę spełni – mówiła sędzia Anna Jamiołkowska.
Dodała, że trzyletni okres próby jest na tyle długi, że pozwoli zweryfikować "postawę oskarżonej".
Powiedziała, że chce odzyskać dzieci
Wyrok nie jest prawomocny. Na jego ogłoszeniu nie było żadnej ze stron. Według informacji przekazanych przez policję, dzieci są teraz w rodzinie zastępczej. Matka nie odwiedza córek.
Natomiast pracownica ośrodka pomocy rodzinie zeznała na rozprawie, że ostatnio matka przyszła tam i mówiła, że chce odzyskać dzieci. Wyraziła też potrzebę wyznaczenia jej asystenta rodziny. Usłyszała, że najpierw musi pójść na odwyk.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock