W Operze i Filharmonii Podlaskiej doszło do awarii kurtyny przeciwpożarowej. Połowa, ważącego około 13 ton, bloku runęła na scenę. Sprawą zajęła się, złożona z radnych, komisja rewizyjna, która rekomenduje zarządowi województwa zawiadomienie prokuratury. Dyrekcja opery "nie znajduje podstaw prawnych".
Wszystko działo się w czwartek, 25 marca, po godzinie 3 w nocy w nowym budynku Opery i Filharmonii Podlaskiej przy Odeskiej 1 w Białymstoku. Podczas prac z zakresu ochrony przeciwpożarowej próbowano podnieść ważącą około 13 ton kurtynę przeciwpożarową. Z niewiadomych przyczyn pękły jednak liny i kurtyna (a konkretnie jej połowa) runęła na scenę. Jako, że opera jest instytucją podległą samorządowi województwa, sprawą zajęła się – złożona z radnych sejmiku – komisja rewizyjna.
- Nie mamy wiedzy fachowej na temat spraw technicznych czy też możliwości przeprowadzenia badań. Jednak opierając się na samych tylko dokumentach stwierdziliśmy szereg nieprawidłowości, którym powinni przyjrzeć się specjaliści – mówi przewodniczący komisji Jarosław Dworzański, były marszałek województwa, obecnie radny Koalicji Obywatelskiej.
Komisja zauważyła lukę w umowach na okresowe przeglądy techniczne
W rozstrzygnięciu pokontrolnym mowa jest m.in. o tym, że w okresie od 1 września 2019 roku do 25 maja 2020 roku opera nie miała podpisanej umowy na dokonanie okresowych przeglądów technicznych. A gdy 26 maja 2020 roku podpisano taką umowę, to na podstawie zawartego 7 stycznia 2021 roku aneksu, przegląd został przeprowadzony 11 stycznia.
- Nawet sam aneks został więc podpisany już po terminie obowiązkowego przeglądu, który należało wykonać w listopadzie lub grudniu. Chociaż wynik styczniowego przeglądu był pozytywny, to faktem jest, że trzy miesiące później doszło do awarii - podkreśla Jarosław Dworzański.
"Już wcześniej pracownicy opery wiedzieli, że z kurtyną jest coś nie w porządku"
Twierdzi, że już wcześniej pracownicy opery wiedzieli, że z kurtyną jest coś nie w porządku.
- Świadczy o tym fakt, że podczas prób przeciwpożarowych włączane były w jednym momencie tylko dwa z dziesięciu wentylatorów dachowych, podczas gdy powinny być włączane wszystkie. Działo się tak dlatego, że - jak czytamy w dokumentacji, którą dysponuje opera - podczas prób w latach ubiegłych stwierdzono, że w czasie gdy działa dziesięć wentylatorów, wytwarza się bardzo wysokie ciśnienie, które w skrajnych warunkach może powodować uszkodzenie kurtyny oraz szyb na foyer – opowiada Jarosław Dworzański.
"Faktem jest, że mechanizm nie zadziałał"
Komisja nie była w stanie stwierdzić, czy zerwanie lin było główną przyczyną awarii, czy też następstwem innego uszkodzenia, które w konsekwencji doprowadziło do niekontrolowanego opadnięcia bramy.
- Faktem jest, że mechanizm, który powinien zatrzymać bramę w przypadku zerwania lin, nie zadziałał – zaznacza nasz rozmówca.
"Nieprawidłowości mogą wyczerpywać znamiona czynów zabronionych"
Komisja rekomenduje zarządowi województwa, aby ten zlecił niezależnemu podmiotowi zbadanie prawidłowości procedur serwisowania kurtyny. Natomiast specjalistycznemu laboratorium – zbadanie uszkodzonych lin na okoliczność ich wytrzymałości.
Komisja podnosi też, że stwierdzone przez nią nieprawidłowości mogą "wyczerpywać znamiona czynów zabronionych", stąd też rekomenduje zarządowi zawiadomienie prokuratury.
Niedopełnienie obowiązków i sprowadzenie niebezpieczeństwa
- Pierwsze zawiadomienie powinno dotyczyć niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Chodzi o lukę w dokumentacji okresowych przeglądów technicznych oraz braku reakcji na ujawnione nieprawidłowości w działaniu systemu ochrony przeciwpożarowej. Czyli wspomniane wcześniej włączanie dwóch zamiast dziesięciu wentylatorów w obawie przed uszkodzeniem kurtyny – mówi Jarosław Dworzański.
Natomiast drugie zawiadomienie powinno zdaniem komisji dotyczyć artykułu odnoszącego się do sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób lub mienia, którego wartość w czasie popełnienia czynu zabronionego przekracza milion złotych. – Szacunkowy koszt naprawy bramy przekracza 1,5 miliona złotych - zaznacza nasz rozmówca.
Opera jako "odpowiedni adresat" pytań
O to, czy zarząd województwa przyjmie rekomendację komisji i zawiadomi prokuraturę zapytaliśmy rzeczniczkę marszałka Izabelę Smaczną-Jórczykowską. Ta odesłała nas jednak do opery, twierdząc że to właśnie ta instytucja jest "odpowiednim adresatem" pytań.
- Na tę chwilę dyrekcja opery nie znajduje podstaw prawnych do złożenia takiego zawiadomienia – twierdzi rzeczniczka Opery i Filharmonii Podlaskiej Małgorzata Jopich.
"Przeglądy powinny się odbywać co najmniej raz w roku"
Podkreśla, że brak umowy na serwis i konserwację grodzi przeciwpożarowych w okresie od 1 września 2019 roku do 25 maja 2020 roku nie miał znaczenia, bo mowa jest tu o dziewięciu miesiącach, a przeglądy (zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 czerwca 2010 roku) powinny odbywać się co najmniej raz w roku.
- Termin przeglądu ustalony wstępnie na listopad-grudzień 2020 roku był terminem umownym i nie mógł być zrealizowany ze względu na stan wyższej konieczności, którym był kolejny lockdown. Firma serwisująca wskazała pisemnie najbliższy możliwy termin dokonania przeglądu na 11 stycznia 2021 roku, co zostało zrealizowane – mówi.
Dodaje, że choć komisja nie wspomina o tym w swoim rozstrzygnięciu, to między majem 2020, a styczniem 2021 roku wykonano jeszcze dwa przeglądy serwisowe. - W czerwcu i sierpniu 2020 roku. Zespół kontrolny komisji rewizyjnej otrzymał od dyrekcji opery kopie protokołów z tych przeglądów - twierdzi Małgorzata Jopich.
"Prawidłowość działania kurtyny potwierdził styczniowy przegląd"
Nie wie, dlaczego z faktu, że podczas prób (również we wcześniejszych latach) włączane były tylko dwa z dziesięciu wentylatorów, komisja wysnuwa wniosek, że z kurtyną jest coś nie w porządku i pracownicy o tym wiedzieli.
- Trzeba podkreślić, że prawidłowość działania kurtyny potwierdził styczniowy przegląd, a zgodnie ze scenariuszem pożarowym Instrukcji Bezpieczeństwa Pożarowego, próby pożarowe przeprowadzane są na podstawie specjalnego schematu postępowania. Mówi on, że uruchomienie dwóch wentylatorów dachowych jest standardowym działaniem, a uruchomienie dziesięciu wentylatorów jednocześnie może mieć miejsce jedynie w przypadku wzbudzenia podczas prób pożarowych całego systemu lub w przypadku, gdy w operze faktycznie wybuchnie pożar w strefie dużej sceny i widowni – podkreśla rzeczniczka. Dodaje, że podana przez komisję kwota 1,5 mln zł to koszt naprawy całej grodzi przeciwpożarowej, a dziś wiadomo, że awarii uległa tylko jej dolna część, co powoduje, że koszty powinny być niższe. - Firma ubezpieczeniowa wypłaciła już operze zaliczkę na poczet usunięcia awarii w wysokości 380 tysięcy złotych – zaznacza Małgorzata Jopich.
"Zdemontowane części grodzi są zabezpieczone do ewentualnych ekspertyz"
Natomiast na pytanie, czy prawidłowości procedur serwisowania kurtyny i uszkodzone liny zbadają niezależni eksperci, odpowiada że prace w zakresie wyjaśnienia przyczyn awarii prowadzą uprawnione do tego podmioty (producent grodzi przeciwpożarowej, firma ubezpieczeniowa oraz zespół powołany przez dyrekcję opery) i to one zdecydują o ewentualnym przeprowadzeniu dodatkowych czynności. - Wszystkie części uszkodzonej grodzi, które już zostały zdemontowane, są zabezpieczone do ewentualnych ekspertyz – mówi rzeczniczka.
Wskutek awarii, duża scena opery została do końca sezonu artystycznego wyłączona z użycia. Koncerty i spektakle mogą być na razie organizowane wyłącznie w sali kameralnej i amfiteatrze przy ul. Odeskiej 1 oraz w sali koncertowej przy ul. Podleśnej 2.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Michał Heller/OiFP