- PiS skontaktował się z kolegami z Węgier, a tam po roku wycofano się z całkowitego zakaz handlu. Orban wyczuł, co się dzieje i po roku zmienia zdanie - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, oceniając przygotowany projekt ustawy o zakazie handlu w niedziele. - PiS widząc, że tam to nie wyszło, mówi: "kurczę, w Polsce to też może wywołać największy protest z tych wszystkich, które do tej pory mieliśmy" i proponuje takie połowiczne rozwiązanie - dodał.
Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny przyjęła w czwartek projekt ustawy ograniczającej handel w niedziele wraz z poprawkami naniesionymi podczas prac podkomisji do spraw rynku pracy. Dokument został skierowany do drugiego czytania.
Projekt ustawy dotyczący handlu w niedziele jest inicjatywą obywatelską autorstwa Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej, w którego skład wchodzi między innymi NSZZ "Solidarność".
Po poprawkach projekt zakłada, że handel ma być dozwolony w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w dwie kolejne niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Podkomisja poszerzyła także katalog placówek, które byłyby wyłączone z zakazu handlu w niedziele.
"Gdyby chodziło tylko o duże sklepy - zamknąłbym je"
Do ograniczenia handlu w niedziele odniósł się we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Władysław Kosiniak-Kamysz, przewodniczący Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Ja bym w sprawie hipermarketów nie miał żadnych wątpliwości. Gdyby to chodziło tylko o duże sklepy, zamknąłbym je w niedziele - powiedział.
Jak mówił, najbardziej by mu się podobało "czasowe ograniczenie" niedzielnego handlu. - My [Polskie Stronnictwo Ludowe - red.] z takim pomysłem będziemy wychodzić - powiedział. Jak wyjaśnił, chodzi o to, żeby w niedzielę sklepy byłyby czynne na przykład od godziny 14 do wieczora.
"Super jest pomysł OPZZ"
Zdaniem Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych zamiast zakazu pracy w części jednej branży lepiej jest walczyć o wyższe płace we wszystkich branżach. "OPZZ konsekwentnie domaga się wprowadzenia 2,5 razy wyższych stawek za pracę w niedzielę niż za pracę w dni powszednie. Nasz postulat dotyczy wszystkich branż i wszystkich regionów kraju. Dzięki wdrożeniu naszej propozycji poprawiłaby się sytuacja setek tysięcy pracowników gastronomii, handlu, ochrony, transportu czy służby zdrowia" - podkreślało OPZZ, odnosząc się do propozycji.
Kosiniak-Kamysz ocenił, że "super jest pomysł OPZZ". - Niektóre duże sieci wprowadziły lepszą, wyższą stawkę w niedzielę i są kolejki do tego, żeby byli chętni do pracy. Studenci na przykład bardzo chcą pracować - tłumaczył szef PSL. - Wtedy każdy decyduje. Chcę zarobić troszkę więcej - OK, poświęcam ten czas wolny, ale mam lepsze zarobki. To by było bardzo dobre rozwiązanie - ocenił.
Kupcy, kwiaciarze, szewcy, dorabianie kluczy
Jak mówił, w zakazie handlu w niedzielę należałoby rozważyć również inne rozwiązania, na przykład postulowane przez PSL czasowe ograniczenie czasu pracy sklepów tego dnia. Jednak - jak dodał - nie wprowadzałby wszystkiego na raz.
- Nie ma co się spieszyć, można to jeszcze przedyskutować, przeanalizować - zaznaczył szef PSL.
- Martwimy się o kupców, którzy mają wynajęte swoje stanowiska w centrach handlowych, to jest kwiaciarnia, szewc, dorabianie kluczy, to są indywidualne działalności, do których jak nie będzie całe centrum czynne, to nikt nie przyjdzie. Nawet jak właściciel będzie tam funkcjonował - wskazał.
"My w Polsce rzucamy się od ściany do ściany"
Jak zauważył Kosiniak-Kamysz, "zmienił się styl i sposób spędzania czasu". - Szczególnie osoby ze wsi przyjeżdżają do większych miast. Rano kościół, obiad i popołudniu wyjazd do centrum handlowego z całą rodziną, bo to jest jedyny dzień, kiedy mogą razem to popołudnie spędzić - skomentował.
- My w Polsce rzucamy się od ściany do ściany. Dzisiaj jest totalna wolnoamerykanka, a wniosek "Solidarności" jest taki, żeby sklepy były zamknięte w każdą niedzielę - mówił.
Jego zdaniem "PiS skontaktował się z kolegami z Węgier". - Bo tam po roku wycofano się z całkowitego zakaz handlu - zauważył.
"Orban wyczuł, co się dzieje"
- Ja rozmawiałem z europosłem węgierskim i on mówił, że o mało co nie stracili poparcia wyborczego przez jeden zły rok. Orban wyczuł, co się dzieje i po roku zmienia zdanie - ocenił.
- PiS widząc, że tam to nie wyszło, mówi: "kurcze, tutaj w Polsce to też może wywołać największy protest z tych wszystkich, które do tej pory mieliśmy" i proponuje takie połowiczne rozwiązanie - podsumował gość "Wstajesz i wiesz".
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24