Prokuratorzy z Legnicy (woj. dolnośląskie) postawili zarzut pomówienia jednej z pracownic agencji reklamowej, która umieściła zdjęcie śmiertelnie postrzelonego mężczyzny w reklamie wódki. Fotografia pokazująca rannego Michała Adamowicza, niesionego przez grupę mężczyzn, opatrzona była komentarzem "gdy wieczór kawalerski wymknie się spod kontroli. Wina Żytniej?".
- 28-letnia Marta S., pracownica toruńskiej agencji reklamowej, która umieściła zdjęcie z Wydarzeń Lubińskich '82 usłyszała zarzut pomówienia jednej z osób widniejących na zdjęciu o zachowania mogące poniżyć ją w opinii publicznej - poinformowała Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Kobiecie grozi grzywna, ograniczenie wolności lub do roku więzienia.
"Intrygująca fotografia" i "mało profesjonalne" zachowanie
Z ustaleń śledczych wynika, że 28-latka miała znaleźć zdjęcie z epoki PRL-u, które wykorzystywano w strategii marketingowej produktu. Materiałów szukała w internecie. Tę z Lubina znalazła przy pomocy wyszukiwarki Google. Zdjęcie pobrała na dysk ze strony Instytutu Pamięci Narodowej i dokonała edycji. Dodała też komentarz, który według niej miał promować markę alkoholu.
- Wyjaśniała, że fotografię uznała za intrygującą z powodu specyficznego przenoszenia mężczyzny. Wskazując na swój młody wiek podała, że nie ma bliższej wiedzy o wydarzeniach stanu wojennego, a w szczególności o tragicznych wypadkach lubińskich - relacjonowała Łukasiewicz. Po fakcie swoje zachowanie, w tym niesprawdzenie praw autorskich, uznała za "błędne" i "mało profesjonalne". Dodała, że żałuje tego co się stało.
Jak mówił prokurator prowadzący sprawę kobieta ma wykształcenie historyczne.
Jak powiedzieli prokuratorzy od czasu wykonania fotografii zidentyfikowano tylko trzech z sześciu uwiecznionych na niej mężczyzn. Dwóch z nich nie żyje. Łukasiewicz przypomniała, że zniesławienie może dotyczyć wyłącznie osoby żyjącej w trakcie dokonania publikacji. - Chyba, że sprawca przez swoje wypowiedzi o osobie zmarłej zmierza do naruszenia godności osoby żyjącej. W tej sprawie nie miało to miejsca. Dlatego uznano, że doszło do zniesławienia jedynego znanego i obecnie żyjącego pokrzywdzonego - powiedziała prokurator.
Praw autorskich nie naruszyła
Śledczy sprawdzali też, czy w tym przypadku doszło do bezprawnego użycia zdjęcia. - W tym zakresie postępowanie umorzono. Zgodnie z przepisami ustawy o prawie autorskim fotografia wykonana przez Krzysztofa Raczkowiaka nie podlegała ochronie prawnokarnej - wyjaśniła Łukasiewicz.
Wszystko dlatego, że zgodnie z obowiązującym, w trakcie wykonania zdjęcia, prawem autorskim reporterskie zdjęcia fotograficzne nie były nim objęte. - Fotografia reporterska powstała do 24 maja 1994 roku mogła być i może być eksploatowana w dowolny sposób i dla dowolnych celów, niesprzecznych z obowiązującym prawem - mówiła prokurator. I dodała, że zgodnie z ustawą z 1952 roku ochrona fotografii następowała tylko wtedy, gdy na zdjęciu "uwidoczniono wyraźnie zastrzeżenie prawa autorskiego". Na zdjęciu Raczkowiaka oznaczenia nie było.
"Nie potrafię tego zrozumieć"
Słowa prokuratora o tym, że kobieta, która zamieściła zdjęcie na stronie wódki jest z wykształcenia historykiem wprawiły w osłupienie autora fotografii. - To jest paradoks. Nie potrafię zrozumieć, że ktoś kto ma takie wykształcenie nie wie co jest na tym zdjęciu i nawet nie zadał sobie najmniejszego trudu żeby sprawdzić co tam się wtedy działo - stwierdził Krzysztof Raczkowiak. Mężczyzna wystąpił na drogę cywilną. Jak mówi toruńska firma nie przyjęła jego warunków, więc w tej sprawie przygotowywany jest pozew. Fotograf żąda przeprosin i zadośćuczynienia finansowego. O kwotach mówić jednak nie chce.
- Dla mnie to, że zrobiła to historyk jest zaskakujące. Nie mieści mi się to w głowie. To pokazuje, że nasz system edukacji chyba nie jest najlepszy - powiedział z kolei Kazimierz Kimso, przewodniczący dolnośląskiej "Solidarności". Jego zdaniem takich spraw nie można pozostawiać samych sobie.
Reklama, która poruszyła internautów
O sprawie stało się głośno w sierpniu. To właśnie wtedy na Facebooku na profilu Żytnia Extra pojawiło się zdjęcie z demonstracji "Solidarności". Pod zdjęciem zamieszczono podpis "KacVegas? Scenariusz pisany przez Żytnią". Post błyskawicznie zniknął, a na stronie pojawiły się przeprosiny. Internauci byli jednak oburzeni. Pisali: banda idiotów, niewyobrażalne chamstwo i durnota. Niektórzy podejrzewali, że akcja była zaplanowana, a firma "liczy właśnie na skandal". Czytaj więcej na ten temat.
Producent: jesteśmy głęboko wstrząśnięci
Odpowiedzialność za kontrowersyjną reklamę wzięła na siebie agencja Project z Torunia. "Nie sposób znaleźć odpowiednich słów dla wytłumaczenia tak daleko idącej ignorancji i braku profesjonalizmu naszego pracownika odpowiedzialnego za tę publikację" - napisano w oświadczeniu firmy.
Producent wódki zdecydował się na rozwiązanie umowy z agencją reklamową. Przeprosił też za publikację zdjęcia wszystkie osoby, które zostały tym dotknięte, a w szczególności autora fotografii. "Podobnie jak Państwo, jesteśmy głęboko wstrząśnięci i poruszeni publikacją wykorzystującą zdjęcia Pana Krzysztofa Raczkowiaka - napisał dyrektor zarządzający Mirosław Mazurowski.
Autor: to zwykła głupota
Co na to autor zdjęcia z 1982 roku? - Nie ma znaczenia co ja czuję. Naruszenie praw autorskich to jedno, ale jest mi niezmiernie przykro, że mimowolnie przyczyniłem się do tego, że rodziny po raz kolejny muszą przeżywać traumę - denerwował się w sierpniu Krzysztof Raczkowiak. I dodawał: myślę, że to zwykła głupota.
Głos w sprawie zabrała też legenda "Solidarności", Lech Wałęsa. Jak mówił reklama to "szczyt bezczelności". Zdenerwowania postępowaniem agencji reklamowej, która działała w imieniu producenta wódki, nie krył też Instytut Pamięci Narodowej. "Nie wiem co, co powodowało autorami tego "żartu", ale o ile nie była to zła wola, jest to dowód na ich głęboką ignorancję historyczną, brak profesjonalizmu oraz brak wrażliwości wobec ludzkiego dramatu" - napisano w oświadczeniu przesłanym przez IPN do prezesa zarządu Polmos Bielsko-Biała S.A. W załączeniu przesłano materiały edukacyjne, by producent się douczył.
Rzecznik prasowy związku "Solidarność" sprawę określił słowami: tylko wypalony Żytnią wódą mózg mógł coś tak chorego wymyślić. Związek skierował sprawę do prokuratury. O sprawie śledczych poinformowała też posłanka Prawa i Sprawiedliwości Elżbieta Witek i autor fotografii.
Sierpniowe manifestacje
Tragiczne wydarzenia, które widać na fotografiach Raczkowiaka, rozegrały się 31 sierpnia 1982 r. w Lubinie podczas brutalnie tłumionej przez milicję demonstracji "Solidarności". Od kul ZOMO zginęły wówczas trzy osoby: 28-letni elektryk z Zakładów Górniczych Michał Adamowicz, a także 26-letni Mieczysław Poźniak i 32-letni Andrzej Trajkowski. Kilkadziesiąt zostało rannych.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: lubin82.pl | Krzysztof Raczkowiak