Podjechali lawetą i wywieźli cztery zabytkowe samochody, jeden po drugim. Nawet się nie kryli, zrobili to w biały dzień. Sąsiadom do głowy nie przyszło, że patrzą na złodziei.
Aero cabrio, rocznik 1936. W trakcie remontu. Bez silnika i skrzyni biegów.
Packard clipper, rocznik 1946. Biały lakier, czarne wnętrze. Na chodzie, już odrestaurowany.
Mercedes W143-230, rocznik 1936. Czarny. Trochę zaniedbany. Przygotowany do odnowy.
Jaguar panther J72, rocznik 1972. Największa perełka. Co prawda auto ma spalone fotele i część tapicerki, ale to tylko detale. Silnik działał, samochód jeździł.
Wszystkie te auta we wtorek 29 maja zostały skradzione. Z prywatnej, ogrodzonej posesji w Dębniku obok Namysłowa. W biały dzień.
Zuchwała kradzież
Właścicielem samochodów jest przyjaciel ojca Konrada Ciesielskiego, który z nami porozmawiał. To on wrzucił na Facebooka post z prośbą o pomoc w ustaleniu sprawców kradzieży. Wyręczył znajomego, jemu jest łatwiej poruszać się w sieci.
- To jest nieco starszy pan, który od lat kolekcjonuje samochody. To jego życiowa pasja. Skradzione auta stały na posesji ze wszystkich stron otoczonej domami. Tam mieszkają ludzie. I nikt się nie zorientował, co się dzieje - przyznaje bezradnie Ciesielski.
Sąsiedzi widzieli jasną lawetę. Białą lub szarą. Z niebieską plandeką. Złodzieje pakowali na nią samochody jeden po drugim. I wywieźli.
- Właściciel przyjeżdżał tam sporadycznie, doglądać samochodów. Kilka dni po kradzieży przyjechał akurat z klientem po mercedesa. Kiedy otworzył bramę, dosłownie go sparaliżowało - mówi Konrad Ciesielski.
Gdzie są auta?
Samochody to wyjątkowe. Jak mówi nasz rozmówca, jaguarów, taki jak ten skradziony, wyprodukowano niewiele ponad 250 sztuk. Właściciel lata temu kupił go od Anglika. Z kolei takim samym modelem mercedesa W143-230 miał jeździć Adolf Hitler.
- Wartość tych czterech samochodów to z milion złotych spokojnie. Każdy kolekcjoner lekką ręką wyłożyłby takie pieniądze - twierdzi Ciesielski.
Jak dodaje, ktoś być może działał właśnie na zlecenie któregoś z kolekcjonerów. Bo ukraść takie auta i próbować je sprzedać w Polsce to nie jest taka prosta sprawa. Ich właściciel zna praktycznie wszystkich kolekcjonujących, tak że jako pierwszy dowiedziałby się o próbie sprzedaży.
Ciesielski uważa, że samochody mogą być cały czas gdzieś w pobliżu, raczej nie zostały wywiezione z kraju. Nad sprawą pracuje policja.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie o kradzieży pod koniec maja. Wydział kryminalny zajmuje się tą sprawą. Dla dobra śledztwa nie mogę udzielać więcej informacji - mówi krótko Paweł Chmielewski, rzecznik namysłowskiej policji.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w sprawie zatrzymano już dwie osoby. Samochodów jednak nadal nie odzyskano.
Do kradzieży doszło w Dębniku obok Namysłowa:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne