Samuel N. usłyszał zarzut zabójstwa 10-letniej dziewczynki, którą w środę po południu uderzył siekierą w głowę. Przyznał się do winy. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury o trzymiesięczny tymczasowy areszt. Mężczyzna pytany przez adwokata o to czy żałuje odpowiedział: tak, żałuję. Wiadomo, że wziął siekierę i ruszył do miasta, bo chciał zemścić się na urzędnikach, przez których - jak twierdził - nie mógł znaleźć pracy i stracił zasiłek.
O motywach działania Samuela N. mówiła prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska na konferencji prasowej zorganizowanej w siedzibie Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. W środowe przedpołudnie mężczyzna z siekierą schowaną w reklamówce poszedł do powiatowego urzędu pracy w Kamiennej Górze.
- Chciał się zemścić na urzędnikach, którzy jak mówił, nie potrafili mu pomóc w znalezieniu zatrudnienia. Chciał kogoś zabić. Wszedł do pierwszego gabinetu na swojej drodze. Był pobudzony. W gabinecie jednej z pracownic uderzał pięścią w biurko. Został stamtąd wyproszony - mówiła podczas spotkania z mediami Węglarowicz-Makowska. I dodała, że mężczyzna zrezygnował z użycia siekiery w urzędzie, bo było tam zbyt dużo osób. Właśnie dlatego wyszedł z budynku. Ruszył w miasto. Czy pracownicy urzędu o incydencie z nerwowym petentem poinformowali policję? - Nie posiadam informacji, by urząd to zgłaszał - powiedziała prokurator.
"Narastający gniew" wyładował na Kamili
Podczas przesłuchania N. zeznał: narastał we mnie gniew. Ten gniew postanowił wyładować na bezbronnym dziecku. - Z jego słów wynika, że 10-letnia Kamila C. była przypadkową ofiarą. Obojętne mu było, kim będzie jego ofiara - mówi Węglarowicz-Makowska. W pewnym momencie zobaczył kobietę i dziecko idące ulicą. - Postanowił, że zaatakuje dziewczynkę. Wyjął siekierę i zadał śmiertelny cios - relacjonowała przebieg wypadku prokurator.
Po zatrzymaniu N. informowano, że nie ma z nim kontaktu. "Nie odzywał się, nie odpowiadał na pytania" - mówią śledczy. Przesłuchać udało się go dopiero w czwartek po południu. Usłyszał zarzut zabójstwa z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Grozi mu dożywocie. Przyznał się do winy. Pytany przez adwokata o to czy żałuje miał odpowiedzieć "tak, żałuję".
Karany za pobicia. Nie leczył się psychiatrycznie
Prokuratorzy przesłali do sądu wniosek o 3-miesięczny areszt tymczasowy dla Samuela N. Posiedzenie sądu zaplanowano na czwartkowe popołudnie. Przed godz. 17 mężczyzna został doprowadzony do Sądu Rejonowego w Kamiennej Górze. Przyjechał w asyście kilkunastu samochodów policyjnych. Ubrany był w kamizelkę kuloodporną. Podczas posiedzenia aresztowego sąd przychylił się do wniosku prokuratury. Samuel N. spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. W tym czasie będzie trwało śledztwo.
Wiadomo, że jako nieletni był on karany za pobicia. Z informacji śledczych wynika, że nigdy nie leczył się psychiatrycznie. - Niezwłocznie powołamy biegłego psychiatrę i psychologa, by sprawdzić czy w momencie zbrodni był poczytalny, czy znał znaczenie swojego czynu i czy jest zdrowy psychicznie - zapewnia prokurator.
Brutalny atak w biały dzień
Do ataku doszło w środowe popołudnie w centrum Kamiennej Góry. Jak informowali policjanci 10-latka w towarzystwie rodziców wchodziła do księgarni. Od tyłu została uderzona siekierą w głowę. Mężczyzna porzucił siekierę i zaczął uciekać. Został zatrzymany kilkaset metrów dalej przez świadków zajścia. - Nagle usłyszeliśmy dziwny huk, uderzenie i płacz dziecka. Patrzę, a w moją stronę idzie chłopaczek z siekierą. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby go łapać, on rzucił siekierę i zaczął uciekać - mówi mężczyzna, który obserwował zdarzenie. Inny dodaje, że po zatrzymaniu wykręcili 27-latkowi ręce, by sprawdzić czy nie ma noża.
W tym czasie mężczyzna nie okazywał żadnych emocji. - Zachowywał się bardzo spokojnie. Jak podjechał radiowóz podał ręce policjantom - relacjonował mieszkaniec Kamiennej Góry, który brał udział w zatrzymaniu. Według innego 27-latek całą sytuacją "przyjął na luzaku".
Dziewczynka zmarła w szpitalu
W tym czasie trwała walka o życie dziewczynki. 10-latka została przewieziona z Rynku na miejsce lądowania śmigłowca lotniczego pogotowia ratunkowego. Stamtąd przetransportowana do szpitala specjalistycznego w Wałbrzychu. Tam mimo starań lekarzy dziewczynka zmarła.
Wciąż nie wiadomo czy mężczyzna w chwili brutalnego ataku na dziewczynkę był pod wpływem środków odurzających lub narkotyków. - Zaraz po zatrzymaniu pobrano mu krew, aby sprawdzić, czy był pod wpływem alkoholu, czy środków odurzających - mówił w środowe popołudnie nadkom. Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji. Wyniki badań toksykologicznych będą znane prawdopodobnie w piątek.
Mieszkańcy miejscowości są w szoku. W środę wieczorem gromadzili się przed miejscem, gdzie doszło do tragedii. Ludzie wciąż zapalają znicze, przynoszą kwiaty i maskotki. - To jest niewyobrażalna tragedia. Tego nie da się opisać. Cała Kamienna Góra to przeżywa - mówią mieszkańcy.
Pogrzeb dziewczynki odbędzie się w sobotę o godzinie 12 w kościele pw. Matki Bożej Różańcowej w Kamiennej Górze.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław