16 złotych i 20 groszy - dokładnie tyle za przejazd kilkunastu kilometrów i kilkadziesiąt minut stania musiał zapłacić kierowca, który utknął w korku przez wypadek na autostradzie A4. Choć strażacy przecięli barierkę i pozwolili samochodom zawracać, bramki "skasowały" ich jak za przejazd do Gliwic.
- Oczywistym wszystkim wydawło się, ze skoro usługa nie została wykonana, usługa czyli przejazd przez autostradę, to płacić nie trzeba będzie - mówi Tomasz Kanik, reporter TVN24, który sprawdza dlaczego obsługa bramek na A4 po kolei rozliczała każdego kierowcę z przejazdu, którego... tak naprawdę nie było. Bo wszyscy którzy dostali się na autostradę w środę rano, zaraz musieli zawrócić.
- Po 10-15 kilometrach jazdy na drodze pojawił się "granat, który wybuchł", czyli samochody jadące na lawecie, które rozsypywały się w dość "magiczny sposób". Mogę powiedzieć tylko tyle, że życie darowało drugą szansę - mówi Robert Górczyk, kierowca.
W rejonie wypadku natychmiast utworzyły się kilkukilometrowe korki. Chcąc je rozładować, straż pożarna zdemontowała metalowoą barierkę rozdzielającą pasy. Dzięki temu, samochody osobowe mogły zawracać w kierunku Wrocławia. W jednym z nich jechał właśnie pan Robert.
Powrót w kilometrowym korku
- Cofnąłem więc i ruszyłem ponownie do węzła w Karwianach, tego samego którym chwilę wcześniej wjechałem na A4. Dojechałem do bramki wylotowej, włożyłem bilet do maszyny i przeżyłem szok. Otrzymałem kwotę na paragonie 16,20 zł, a dopiero przecież wjechałem - dziwi się Górczyk.
Mimo próśb i tłumaczeń, kasjerka nie chciała zmienić opłaty za przejazd. Kiedy mężczyzna stwierdził, że nie ma pieniędzy, kobieta miała doradzić mu żartem pożyczenie ich od pozostałych kierowców. W końcu jednak mężczyzna zapłacił. - Nie wiem co by się stało, gdybym miał przy sobie tylko 7,50 zł, czyli tyle, ile kosztuje przejazd do Opola - przyznaje kierowca.
Pan Robert już złożył reklamację na wysoką opłatę za swój krótki przejazd. - Cóż innego zostało? W każdym razie, coś tu nie działa tak jak powinno. Cel podróży jest nieosiągnięty, a dodatkowy rachunek na pewno "poprawia" nam humor - drwi pan Robert.
Jedyne wyjście - reklamacja
Opłatami za przejazd przez bramki na autostradzie zajmuje się firma Kapsch. Jej przedstawiciele przyznają, że w trakcie wypadku bramki były zamknięte, ale gdy konieczne było rozładowanie ruchu, zostały otwarte. Według firmy, nie pobrano pieniędzy od kierowców.
- Jeśli podczas środowej akcji ratowniczej zdarzały się pojedyncze przypadki błednie naliczonej i pobranej opłaty przypominamy, że kierowca zawsze ma prawo do złożenia reklamacji. Za każdym razem jest ona indywidualnie rozpatrywana - odpowiada Krzysztof Gorzkowski z Kapsch i tłumaczy, że pojazdom zawróconym z powodów technicznych, system nie naliczy opłat. - W każdym takim przypadku szlaban będzie musiał być otwierany przez kasjerkę - dodaje.
Tragiczny wypadek
Do zderzenia busa z ciężarówką przewożącą auta dzoszło w środę, za zjadem Strzelin - Oława. Na miejscu zginęła jedna osoba, a druga została ciężko ranna. Utrudnienia w ruchu trwały aż do czwartkowego poranka. Samochody zatarasowały obie jezdnie, z lawety na drogę spadło kilka samochodów.
Autor: gdem,ansa,bieru/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław