Sąd rozważa w stosunku do pięciu oskarżonych zmianę kwalifikacji czynu z pobicia skutkującego śmiercią na nieumyślne spowodowanie śmierci w procesie w sprawie zgonu 25-letniego obywatela Ukrainy we Wrocławskim Ośrodku Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiada dziewięć osób: czterej byli policjanci, trzej opiekunowie, lekarz i kierownik zmiany ośrodka.
W piątek miały rozpocząć się mowy końcowe w procesie dziewięciorga oskarżonych w sprawie śmierci 25-letniego Dmytro N. Sędzia Marcin Myczkowski wznowił jednak przewód sądowy i poinformował, że sąd rozważa w stosunku do pięciu oskarżonych zmianę kwalifikacji czynu z pobicia skutkującego śmiercią na nieumyślne spowodowanie śmierci. Chodzi o trzech byłych policjantów i o dwóch opiekunów – ratowników medycznych.
- To propozycja zakwalifikowania czynu zagrożonego dużo mniejszą karą pozbawienia wolności – powiedział dziennikarzom prok. Hubert Kołtuniak z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Dodał, że oskarżenie będzie bronić kwalifikacji czynu zawartej w akcie oskarżenia. Sąd podejmie decyzje co do zaproponowanej zmiany podczas ogłaszania wyroku w tej sprawie.
Art. 155. Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 158 § 3. Jeżeli następstwem bójki lub pobicia jest śmierć człowieka, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
W piątek na wniosek obrońcy jednego z oskarżonych sąd odroczył proces do 10 maja.
Wracał z towarzyskiego spotkania
Dmytro Nikiforenko 30 lipca 2021 roku bawił się razem z kolegami na grillu. Mężczyźni pili alkohol. Wieczorem 25-latek wracał z imprezy autobusem linii N. W trakcie jazdy zasnął i dojechał do końcowego przystanku Petrusewicza. Z mężczyzną nie można było nawiązać kontaktu, w związku z czym kierowca wezwał do niego karetkę. Ratownicy jednak nie widzieli podstaw, żeby przewozić 25-latka do szpitala. Na miejsce wezwano policję.
Mężczyzna został zabrany do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Policja twierdziła, że w czasie interwencji zachowywał się agresywnie. Prokuratura potwierdziła, że obywatel Ukrainy zmarł jeszcze tego samego dnia, w którym trafił do izby wytrzeźwień. Z biegiem czasu na światło dzienne zaczęły wychodzić materiały przeczące wersji policjantów.
Nagrania
Na nagraniach z kamer monitoringu autobusu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu, którym podróżował 25-latek widać, że co najmniej przez kilka godzin mężczyzna był spokojny. Co więcej, prawie w ogóle nie było z nim kontaktu.
O jego zachowaniu mówił nam między innymi zmarły niedawno, ówczesny prezes MPK Wrocław Krzysztof Balawejder: - Z informacji, jakie uzyskałem od kierowcy, a także po szczegółowej analizie monitoringu, mogę jasno powiedzieć, że pasażer przez całą podróż zachowywał się spokojnie. Zarówno przez całą podróż, jak i potem w trakcie bardzo długiej, przeszło półtoragodzinnej interwencji pracowników pogotowia ratunkowego.
Początkowo śledztwo w tej sprawie prowadziła jedna z wrocławskich prokuratur. Później postępowanie trafiło do Świdnicy. Ostatecznie badaniem sprawy zajęła się Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.
Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do zarzucanych im czynów
Według prokuratury "trzech funkcjonariuszy policji oraz dwóch opiekunów – ratowników medycznych w pomieszczeniu Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym we Wrocławiu przekroczyło swoje uprawnienia w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego". Według śledczych działali wspólnie i w porozumieniu.
"Wzięli bowiem udział w pobiciu i znęcali się fizycznie nad prawnie pozbawionym wolności pokrzywdzonym, wobec którego po przyjęciu i obezwładnieniu przy użyciu pasów stosowali przemoc fizyczną. Polegała ona m.in. na dociskaniu głowy, górnej części ciała oraz nóg pokrzywdzonego do materaca łóżka, dociskaniu kolanem górnej części ciała i dolnej części pleców pokrzywdzonego, siadaniu na leżącym pokrzywdzonym i dociskaniu go całym ciężarem do materaca, uderzaniu ręką i pięścią w okolice lędźwi oraz głowy lub obręczy barkowej, uciskaniu rękoma szyi pokrzywdzonego, biciu pałką typu tonfa w okolice dolnej części pleców" – podała szczecińska prokuratura w akcie oskarżenia.
Utrudniło to, zdaniem prokuratury, pokrzywdzonemu swobodne oddychanie i w rezultacie doprowadziło do jego śmierci w wyniku gwałtownego uduszenia.
Inny policjant jako świadek zdarzenia "nie podjął żadnych działań uniemożliwiających stosowanie wobec pokrzywdzonego przemocy fizycznej". Lekarka, która 30 lipca 2021 r. pełniła dyżur w ośrodku "zaniechała sprawowania właściwego nadzoru nad pokrzywdzonym i nie podjęła decyzji o zaprzestaniu stosowania wobec niego przymusu bezpośredniego przez funkcjonariuszy policji i opiekunów, czym nieumyślnie spowodowała jego śmierć w wyniku gwałtownego uduszenia".
Z kolei dwie pracownice ośrodka – osoba wykonująca obowiązki opiekunki depozytariusza i kierownik zmiany, gdy ratownicy medyczni uznali czynności ratunkowe za bezskuteczne, "podżegały ich do utrudnienia postępowania karnego związanego z nieumyślnym spowodowaniem śmierci poszkodowanego, a także do poświadczenia nieprawdy w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego i karcie medycznych czynności ratunkowych” – podała prokuratura.
Kobiety miały nakłaniać ratowników, aby zabrali ciało pokrzywdzonego do karetki i stwierdzili zgon dopiero w niej lub po przewiezieniu na izbę przyjęć lub szpitalny oddział ratunkowy, "a także do potwierdzenia w karcie zlecenia wyjazdu i karcie medycznych czynności ratunkowych nieprawdy w części dotyczącej opisu podjętych działań i godziny odstąpienia od medycznych czynności ratunkowych, jak też czasu nastąpienia zgonu".
Byłym policjantom i ratownikom grozi kara od roku do lat 10 lat więzienia. Pozostałym od trzech miesięcy do pięciu lat.
Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do zarzucanych im czynów.
Źródło: PAP/tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: monitoring